Dla Roarke’a była to sprawa osobista. Jeśli motyw też był osobisty… tak, martwiło ją to.

Teraz miała dodatkową motywację, by jak najprędzej doprowadzić Yosta przed sąd. Chciała sprawiedliwości ze względu na Darlene Frencz i odpowiedzi ze względu na męża. Jeszcze raz przejrzała plik z danymi Yosta. Żadnej rodziny. Żadnych znajomych. Adres nieznany. Po prostu pustka, pomyślała z rozgoryczeniem. Pierwszy raz w jej karierze zdarzyło się, że znała nazwisko mordercy i miała przeciwko niemu niezbite dowody, a wszystko to udało się zgromadzić w ciągu niecałej doby od popełnienia zbrodni.

A jednak nie była w stanie się do niego dobrać.

Żadnych tropów.

– Gdzie sypiasz, sukinsynu? Gdzie jadasz? Jak spędzasz czas kiedy nie pracujesz?

Odsunęła się od biurka, odchyliła do tyłu głowę i przymknęła oczy.

Nie rzucasz się w oczy, myślała, wyobrażając sobie jego twarz, oczy, usta. Mieszkasz w małym, cichym domu w spokojnej okolicy. Musisz mieć ich kilka. Dużo podróżujesz. Masz własny środek transportu? Pewnie tak. Ale nic krzykliwego. Jakiś solidny, dyskretny, niezawodny pojazd. Klasyczny. Jak muzyka przy której zabijasz.

Jeśli przyjechałeś nim do Nowego Jorku, nie korzystałeś z hotelowego garażu.

Mięso i ziemniaki, przypomniała sobie posiłek, który zjadł w apartamencie. Prosty, ale drogi. Ubranie, w jakim wszedł i wyszedł, także spełniało te kryteria. Podobnie jak bagaż.

Bagaż.

Usiadła prosto, wywołała dane recepcji hotelu.

– Oczywiście, klasyczna waliza na kółkach. Prosta i droga. I nowa. Wygląda na całkiem świeży towar. Komputer, powiększ sektor 12 na 28, 20 %.

Czekaj…

Na ekranie pokazało się zbliżenie walizki stojącej u stóp Yosta. Solidna czarna skóra, wyraźnie nowa. Żadnej rysy, żadnej plamki, jakie zjawiają się podczas każdej, nawet krótkiej podróży.

– Komputer, powiększ sektor 6 na 10

Czekaj…

Tym razem miedziany znaczek firmowy był wyraźniejszy.

– Cachet. Świetnie, co nam to mówi? Komputer zidentyfikuj model walizki widocznej na ekranie. Szukaj przez Cachet.

Czekaj… Przedmiot zidentyfikowany. Model 345/92-C, sprzedawanay w klasie Bussines Elite, dostępny w wersji skórzanej i płóciennej. Wymiary 14X8X6 Spełnia wszystkie warunki bagażu do transportu powietrznego i pozaplanetarnego. 345/92-c to nowy model, na rynek wszedł w styczniu tego roku. Cachet to firma należąca do Solar Lights, oddziału Roarke Indusrries Corporation.

– Też mi nowość – mruknęła Eve. – W sprzedaży od stycznia. No i mamy trop. Komputer… a zresztą nieważne. Nacisnęła przycisk łącza wewnętrznego i przywołała McNaba.

– Cachet, walizka. Model 345/92-C, Bussines Elite. Chcę mieć listę sklepów, w których to sprzedają. Czarna skóra, model pojawił się w styczniu tego roku. Chce znac adresy sklepów i nazwiska osób, które kupiły taką walizkę.

– To potrwa…

– Co, brakuje ci czasu, McNab? – przerwała.

– Nie, pani porucznik. Już siębiore do roboty.

– Ja też – mruknęła, po czym wstała. Wzięła kurtkę i ruszyła w stronę biurka Peabody. – Jadę do domu, potrzebuję więcej danych. Zajmiesz się włosami.

– Włosami?

– Włosami Yosta. Mam wrażenie, że to nie jego. Ta fryzura jakoś mi nie pasuje do jego twarzy i stylu. Założę się, że to peruka. I to cholernie dobra. Moim zdaniem ma całą kolekcję. Zacznij od tej, którą widać na dyskietkach zabezpieczających. Sprawdź salony fryzjerskie i sklepy z perukami, te najlepsze, w dużych miastach. On nie nosiłby czegoś kiepskiej jakości. Skup się na naturalnym włosiu, koniecznie hipoalergicznym czy jak się to nazywa. Lubi, żeby wszystko było sterylnie czyste. Woli dźwigać skórzana walizkę zamiast lekkiej z płótna.

Peabody otworzyła usta, ale była już w drzwiach. Nie zdążyła zapytać co skórzana walizka ma wspólnego z perukami.

Kiedy Eve weszła do domu, Radke schodził właśnie po schodach. Zmarszczyła czoło na jego widok.

– Co ty tu robisz? – zapytała.

– Ja? Mieszkam.

– Wiesz, o co pytam.

– Tak. I sam mógłbym zadać ci to pytanie. Powinnaś być na służbie.

– Chcę coś sprawdzić, a wolałabym nie korzystać z komputer w centrali.

– Ach, tak.

– Tak, właśnie. Skoro już tu jesteś, pozwolisz, że zaoszczędzę trochę czasu i zadam ci kilka…- Urwała, Kidy położył rękę na jej ramieniu.

– Byłem na grze. Pomagałem Mickowi urządzić się w pokoju gościnnym.

– Mickowi?- Chciała coś dodać, ale w ostatniej chwili zamknęla usta.

– Zatrzyma się u nas na kilka dni, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

– Nie, skąd. – Że też musiał się pojawić akurat teraz, pomyślała. Fatalnie. – Jak sam powiedziałes, ty tu mieszkasz.

– Ty również. Rozumiem, że to powrót do tego okresu w moim życiu, z którym do końca się nie uporałaś. – Wsunął palec pod szelkę jej kabury.- Pani porucznik, nie da się ukryć, że to część mojego życia.

– Poznałam kilku twoich przyjaciól z Dublina. Bardzo polubiłam Briiana.

– Wiem. – Położył dłonie na jej ramionach, pogładził ją po plecach, po czym przyciągnął. – Mick był dla mnie ważny, Eve. Dużo razem przeszliśmy, dobrego i złego. Myślałem, że nie żyje, pogodziłem się z tym.

– A teraz okazało się, że to nieprawda. – Rozumiała, jak kręte bywają ścieżki przyjaźni.- Czy mógłbyś go poprosić, żeby dopóki mieszka pod naszym dachem, nie robił niczego, za co musiałabym go aresztować?

Pocałował ją w usta.

– Myślę, że go polubisz.

– Mhm. – Oboje wiedzieli, że Roarke nie przystał na jej propozycję. – Wy, Irlandczycy, dajecie się lubić. Posłuchaj, chodzi mi tylko o to, że ze względu na morderstwo i śledztwo nie powinieneś się w nic mieszać.

Kiwnął głową.

– Nie chodziło o nią, prawda? – powiedział. – O tę biedną, małą pokojówkę?

– Nie sądzę. Musimy usiąść i razem zastanowić się, kto i dlaczego to zrobił Oczywiście, natychmiast jak skończę. Teraz muszę wydać kilka poleceń. Mamy dziś gości na kolacji.

– Dziś? Roarke…

– Jeśli ci nie pasuje, jakoś wytłumaczę twoją nieobecność. Wpadnie Magda z synem i jeszcze kilka osób. Zależy mi na tym, żeby załagodzić niekorzystne wrażenie, jakie wywarł wczorajszy incydent. Będą tu wszyscy uczestnicy aukcji, muszę im pokazać, że panuję nad sytuacją.

– A więc nie ma sensu prosić cię, żebyś przełożył spotkanie na inny dzień?

– Żadnego- odparł z zadowoleniem. – Nie mogę wycofywać się z hotalu ani innych moich inwestycji tylko dlatego, że ludzie uważają, że ktoś próbuje mnie zdenerwować.

– Wiesz, że następnym celem możesz być ty.

Roarke wciąż się uśmiechał.

– Nawet bym wolał. Nie chcę mieć na sumieniu kolejnej niewinnej ofiary. Na wszelki wypadek najlepsi ochroniarze będą w pobliż€.

Eve postanowiła, że sama będzie jeszcze bliżej.

– O której przychodzą goście? – zapytała.

– O ósmej.

– W takim razie biorę się do pracy. Zdaje się, że będę musiała włożyć coś ekstra?

Mąż podniósł jej dłoń i ucałował.

– Dziękuję.

– Daruj sobie. Oszczędź trochę czasu dla mnie, będziesz mi potrzebny jeszcze dzisiaj – dodała, wbiegając po schodach na górę.

– Kochana Eve, ja cię będę potrzebował bardziej.

Parsknęła, ale nie przystanęła. Zatrzymała się dopiero na piętrze na widok Micka wychodzącego z jednego z pokoi gościnnych. Bez marynarki robił wrażenie zadomowionego.

– O pani porucznik. – Obdarzył ją uśmiechem.- Nie ma nic gorszego niż niespodziewany gość, prawda? Na dodatek to przyjaciel męża z dzieciństwa, ktoś zupełnie obcy. Współczuję i ma nadzieję, że nie sprawię wielkiego kłopotu.

– To duży dom – odparła i od razu uświadomiła sobie, że nie była to zbyt uprzejma odpowiedź. Na szczęście przyjął ją z tak szczerym uśmiechem, że musiała go odwzajemnić.- Wybacz Mick. Jestem trochę rozkojarzona. Roarke’owi zależy na twojej obecności, a ja nie mam nic przeciwko temu.

– Dzięki, postaram się nie zanudzać cię opowieściami o naszych wspólnych przygodach z dawnych lat.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: