Ja zirnuŭ na hadzinnik. Čas isci da Snaŭta.
Ja vyjšaŭ. Kalidor słaba asviatlaŭsia luminiescentnymi lampami. Ja minuŭ dvoje dzviarej, padyšoŭ da tych, na jakich značyłasia prozvišča Hibaryjana. Doŭha stajaŭ pierad imi. Na Stancyi panavała cišynia. Ja ŭziaŭsia za klamku. Pa praŭdzie kažučy, mnie zusim nie chaciełasia tudy zachodzić. Klamka pasunułasia, dzviery na dziujm pračynilisia, utvaryłasia ščylina, spačatku čornaja, pasla ŭ pakoi zapaliłasia sviatło. Ciapier mianie moh ubačyć kožny, chto išoŭ pa kalidory. Ja chucieńka pierastupiŭ paroh i začyniŭ za saboj dzviery, biasšumna i mocna. Zatym paviarnuŭsia.
Ja stajaŭ, amal što datykajučysia plačyma da dzviarej. Pakoj byŭ bolšy za moj, z takim ža panaramnym aknom, na try čverci zachinutym firankaj z drobnymi niabiesnymi i ružovymi kvietkami, jakaja, niesumnienna, była pryvieziena z Ziamli. Uzdoŭž scien stajali knižnyja palicy i škapčyki, pafarbavanyja ŭ vielmi bledny zialony koler z sierabrystym adcienniem. Ich zmiesciva, cełymi stosami vyvalenaje na padłohu, lažała pamiž stolikami i kresłami. Prachod zaharodžvali dva samachodnyja stoliki, pavalenyja i častkova pachavanyja pad stosam časopisaŭ, jakija vytyrkalisia z cudoŭnych papak. Razhornutyja viejeram staronki knih byli zalityja vadkasciu z razbitych kołbaŭ i plašak z pryciortymi korkami, u pieravažnaj bolšasci jany byli z hetkaha toŭstaha škła, što zvykłaje padziennie na padłohu navat sa značnaj vyšyni nie zdoleła b ich razbić. Pad aknom lažaŭ pierakuleny piśmovy stol z razbitaj lampaj na ruchomym kranštejnie; pierad im valałasia taburetka, a jaje dzvie nožki byli zasunuty ŭ napałovu adčynienyja šuflady. Usia padłoha zasypana kartkami, spisanymi listkami, niejkimi papierami. Ja paznaŭ počyrk Hibaryjana i schiliŭsia nad listkami. Padymajučy asobnyja arkušy, ja zaŭvažyŭ, što maja ruka daje nie adzinočny, a dvajny cień.
Ja paviarnuŭsia. Ružovaja firanka pałała, nibyta padpalenaja ŭhary, vostraja linija aslaplalna błakitnaha ahniu razharałasia z kožnaj chvilinaj. Ja adsunuŭ firanku — vočy aslapiŭ niabačny pažar. Jon zajmaŭ treć haryzontu. Doŭhija, dzivosna vyciahnutyja pieraplecienyja cieni biehli pamiž chvalami da Stancyi. Heta byŭ uschod. U toj zonie, dzie znachodziłasia Stancyja, pasla nočy, jakaja doŭžyłasia ŭsiaho hadzinu, na nieba ŭzdymałasia druhoje, błakitnaje sonca płaniety. Aŭtamatyčny vyklučalnik patušyŭ sviatło. Ja viarnuŭsia da raskidanych papier. Natrapiŭ na karotkaje apisannie dosledu, zafiksavanaha try tydni tamu, — Hibaryjan mieŭ namier upłyvać na płazmu zvyšžorstkim vypramieńvanniem. Pa zmiestu ja zrazumieŭ, što trymaju ŭ rukach kopiju instrukcyi dla Sartoryusa, jaki pavinien byŭ praviesci ekspierymient. Biełyja arkušy papiery slapili vočy. Dzień, jaki pačaŭsia, adroznivaŭsia ad papiaredniaha. Pad ružovym niebam astyvajučaha sonca čarnilny, z kryvavym blaskam Akijan amal zaŭsiody achinała brudna-ružovaja imhła, u jakoj pieramiešvalisia niebaschil, chmary i chvali — zaraz usio heta znikła. Navat prafiltravanaje praz ružovuju tkaninu sviatło nahadvała pramiani mahutnaj kvarcavaj lampy. Zahar na maich rukach zdavaŭsia amal šerym. Moj pakoj zmianiŭsia, usio, što mieła čyrvonaje adciennie, zbranzavieła i pablakła, jak koler syroj piačonki, zatoje bieły, zialony i žoŭty kolery stali takimi vyraznymi, što zdavałasia, jany svieciacca ŭłasnym sviatłom. Prymružyŭšy vočy, ja pahladzieŭ praz šeryja firanki: nieba ŭiaŭlałasia biełym moram ahniu, pad jakim kałyvaŭsia i dryžaŭ vadki mietal. Ja scisnuŭ pavieki, pad jakimi papłyli čyrvonyja kruhi. Na rukamyjniku (bierah jaho byŭ adbity) ja ŭbačyŭ ciomnyja akulary i nadzieŭ ich, jany zakryli amal pałovu tvaru. Zaraz firanka sviaciłasia połymiem natryju. Ja čytaŭ dalej, padymajučy arkušy i składvajučy ich na adziny niepierakuleny stolik. Častki tekstu nie chapała.
Dalej išli pratakoły pastaŭlenych dosledaŭ. Z ich ja daviedaŭsia, što na praciahu čatyroch dzion u punkcie, jaki znachodziŭsia za tysiaču čatyrysta mil na paŭnočny ŭschod ad ciapierašniaha stanovišča Stancyi, na Akijan uzdziejničali apramieńvanniem. Dla mianie heta była niečakanasć, bo z-za zhubnaha ŭzdziejannia zvyšžorstkich pramianioŭ ich skarystannie zabaroniena kanviencyjaj AAN. Ja byŭ całkam pierakanany, što nichto nie pytaŭsia ŭ Ziamli dazvołu na takija ekspierymienty. Uzniaŭšy hałavu, u lusterku pračynienych dzviarej šafy ja zaŭvažyŭ svajo adlustravannie: smiartelna bieły tvar i čornyja akulary. Dziŭny vyhlad mieŭ i pakoj, jaki pałaŭ biełym i błakitnym sviatłom. Praz niekalki chvilin pačułasia praciahłaje skryhatannie, i zvonku iluminatar zakryła hiermietyčnaja zasłanka; unutry paciamnieła, zapaliłasia štučnaje sviatło, jakoje zdavałasia zaraz dziŭna blakłym. Stanaviłasia ciaplej, rytmičnyja huki kandycyjaniera stali padobnyja na adčajny jenk. Chaładzilnyja aparaty Stancyi pracavali na poŭnuju mahutnasć. I ŭsio adno miortvaja haračynia narastała.
Pačulisia kroki. Niechta išoŭ pa kalidory. Ja zrabiŭ dva biasšumnyja skački i apynuŭsia la dzviarej. Kroki stali marudnymi i scichli. Toj, chto išoŭ, stajaŭ za dzviaryma. Pavoli paviarnułasia klamka; ja instynktyŭna schapiŭ jaje i zatrymaŭ. Toj, z druhoha boku dzviarej, pa-raniejšamu naciskaŭ na klamku, moŭčki, nibyta jaho zachapili znianacku. Tak prastajali my davoli doŭha. Raptam klamka padskočyła ŭ majoj dałoni — jaje adpuscili, a ledź čutnaje šamaciennie sviedčyła, što toj adychodziŭ. Ja pastajaŭ, prysłuchoŭvajučysia, ale panavała cišynia.
HOSCI
Ja chucieńka skłaŭ u čatyry stołki natatki Hibaryjana i schavaŭ ich u kišeniu. Pavoli padyšoŭ da šafy i zazirnuŭ u jaje — kambiniezony i adziennie byli pakamiečany i ssunuty ŭ adzin kut, nibyta tam chtości chavaŭsia. Z-pad stosa papier na padłozie vysoŭvaŭsia bieražok kaperty. Ja padniaŭ jaje. Jana była adrasavana mnie. Horła pierachapiła spazma, ja razarvaŭ kapertu i, pieraadoleŭšy siabie, razharnuŭ nievialiki arkušyk papiery, jaki byŭ usiaredzinie.
Svaim niezvyčajna drobnym vyraznym počyrkam Hibaryjan zanatavaŭ:
„Salaryst. štohodn.”. Tom 1. Dadatak, a taksama asabist. dumka Miesiendžara ŭ spr. F.; „Mały Apokryf” Ravincara”.
Heta było ŭsio. Piśmo nasiła adznaki paspiešnasci. Ci była heta niejkaja važnaja navina? Kali jon heta napisaŭ? Ja padumaŭ, što treba jak maha chutčej pajsci ŭ biblijateku. Pra dadatak da pieršaha toma „Salarystyčnaha štohodnika” ja viedaŭ, dakładniej, čuŭ, što jon isnuje, ale nikoli nie trymaŭ jaho ŭ rukach, bo jon ujaŭlaŭ tolki histaryčnuju kaštoŭnasć. Zatoje pra niejkaha Ravincara, jak i pra jaho „Mały Apokryf”, nikoli navat nie čuŭ.
Što rabić?
Ja spazniaŭsia ŭžo na čverć hadziny. Stojačy la dzviarej, jašče raz ahledzieŭ pakoj. Tolki zaraz ja zaŭvažyŭ la sciany zamacavany viertykalna łožak, jaki składaŭsia. Raniej ja nie bačyŭ jaho, bo jon byŭ zachinuty razhornutaj mapaj Salarys. Za mapaj niešta visieła. Heta byŭ kišenny mahnitafon u futarale. Ja dastaŭ aparat, futaral paviesiŭ na raniejšaje miesca, a mahnitafon zapchnuŭ u kišeniu. Zirnuŭ na ličylnik — amal usia kasieta była skarystana.
Znoŭ pastajaŭ la dzviarej, na siekundu zapluščyŭ vočy, napružana ŭsłuchoŭvaŭsia ŭ cišyniu, jakaja panavała zvonku. Ničoha padazronaha. Adčyniŭ dzviery, kalidor zdaŭsia mnie čornaj prorvaj, ja zniaŭ ciomnyja akulary i ŭbačyŭ słabaje sviatło lampaŭ. Začyniŭ dzviery i pajšoŭ naleva, da radyjostancyi.
Ja nabližaŭsia da kruhłaj kamiery, va ŭsie baki ad jakoj, jak spicy ŭ kole, razychodzilisia kalidory. Kali minaŭ niejki vuzki bakavy prachod, skiravany, zdajecca, da dušavych, zaŭvažyŭ vialikuju nievyraznuju postać, jakaja amal rastvarałasia ŭ paŭzmroku.
Ja spyniŭsia jak ukapany. Z hłybini kalidora niaspiešna, chistajučysia, išła vializnaja murynka. Ja zaŭvažyŭ blask jaje białkoŭ i amal adnačasova pačuŭ miakkaje šlopannie bosych noh. Jana była hołaja, mieła tolki žaŭtlavuju, nibyta splecienuju z sałomy nabiedranuju paviazku; vializnyja hrudzi abvisli, a čornyja ruki byli padobnyja na sciahniak zvyčajnaha čałavieka; jana prajšła kala mianie navat nie zirnuŭšy ŭ moj bok, i rušyła dalej, pachistvajučy kłubami, jak u słana, padobnaja na tyja kamiennyja vyjavy, što sustrakajucca časam u antrapałahičnych muziejach. Tam, dzie kalidor mieŭ pavarot, jana znikła za dzviaryma Hibaryjana. Adčyniajučy dzviery, jana trapiła ŭ mahutny puk sviatła, jakoje liłosia z pakoja. Dzviery cichutka začynilisia, i ja zastaŭsia adzin. Pravaj rukoj ja schapiŭ kisć levaj i scisnuŭ jaje tak, što až kosci zatraščali. Pasla razhublena azirnuŭsia. Što adbyvajecca? Što heta było? Ja zhadaŭ pierasciarohu Snaŭta i zdryhanuŭsia jak ad udaru. Što heta mahło być? Chto hetaja pačvarnaja Afradyta? Adkul jana? Ja zrabiŭ adzin, tolki adzin krok da kabiny Hibaryjana i znieruchomieŭ. Ja dobra razumieŭ, što nie zajdu tudy. Rasšyranymi nozdrami ja chapaŭ pavietra. Štości było nie tak, ja nie moh z niečym pahadzicca. Aha! Ja ž padsviadoma čakaŭ niepryjemnaha, rezkaha pachu potu, ale navat tady, kali jana išła mima, ničoha nie adčuŭ.