– Zdaje się, że są jakieś kłopoty – powiedział Bob.

– Chodźmy zobaczyć, co się dzieje! – zawołał Jupe. Wysiedli szybko i puścili się biegiem. Ktoś zawołał:

– Jupiter! Bob! Pete!

Odwrócili się i zapatrzyli w mrok.

– Tutaj, – Zamigotało światło latarki. – To ja, Mike.

Zbliżyli się do niego. Mike był mocno zdyszany. Za nim jakieś mgliste postacie przesuwały się wolno przez dżunglę, rzucając snopy światła to w prawo, to w lewo, to w górę. Zauważyli, że kilku mężczyzn nosi broń. Jupe z zapartym tchem obserwował niesamowitą scenę.

– Co się dzieje? – zapytał. – George znowu uciekł?

– To nie George tym razem – wysapał Mike. – Dużo gorzej.

– Co się stało? – zapytał Bob. – Ci ludzie są uzbrojeni. Szukają może Hanka Mortona?

– Kogo?

– Hanka Mortona – odpowiedział Pete. – Pędził przed chwilą przerażony. Widzieliśmy go, jak przeciął drogę poniżej wzgórza.

– Ach tak?! Wiedziałem! – wykrzyknął Mike.

– O czym? Co tu się w ogóle dzieje? – dopytywał się Bob.

– Goryl, o którym wam mówiłem, wydostał się z klatki i uciekł.

– Jak to? Czy to znaczy, że biega tu gdzieś dziki goryl? – przeraził się Pete. – Kiedy to się stało?

– Niedawno. Zaraz po tym, jak Dawson przywiózł George'a z powrotem do domu.

– Dziki goryl i lew – powiedział Jupiter w zamyśleniu. – Nie bardzo wiem, Mike, jak te dwa gatunki zachowują się wobec siebie. Czy obecność lwa mogła tak przerazić goryla, że wyłamał kraty?

Mike wzruszył ramionami.

– Jim wie na ten temat więcej ode mnie. Ale po tym, coście mówili, wcale nie jestem pewien, czy goryl sam wydostał się z klatki.

– Jak to? – zapytał Pete.

– Tak to, że ktoś go mógł wypuścić. Ktoś, kto na tyle nie lubi wujka Jima, żeby mu zrobić taki głupi kawał. Sami widzieliście, jak uciekał. Może się grubo mylę, ale myślę, że to Hank Morton wypuścił goryla.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: