– Pewnie nie widział – wtrącił Win. Norm znów spojrzał na rumianego mężczyznę.

– Niech pan popatrzy – rzekł, wskazując na swoją głowę – Nie mam rogów.

Nawet Win się uśmiechnął.

– Powiedz mi, próbujesz podpisać kontrakt z Crispinem? – zagadnął Zuckerman Myrona.

– Przecież ja go nie znam – odparł Myron. Zuckerman położył rękę na piersi, udając zaskoczenie.

– W takim razie to niesamowity zbieg okoliczności. Zjawiasz się tu akurat wtedy, kiedy mamy przełamać się z nim chlebem. Czy to nie dziwne? Chwileczkę. – Urwał i przyłożył dłoń do ucha. – Czyżbym słyszał muzykę ze Strefy mroku!

– Ha, ha!

– Spokojnie, Myron, tylko się z tobą droczę. Rozchmurz się! Najpierw jednak pozwól mi na szczerość, zgoda? Nie obraź się, ale wątpię, czy Crispin cię potrzebuje. Chłopak zawarł ze mną kontrakt osobiście. Bez agenta. Prawnika. Wszystko załatwił sam.

– I dał się ograbić – dodał Win.

– Ranisz mnie, Win – oświadczył Zuckerman, kładąc dłoń na piersi.

– Crispin wymienił sumę. Myron załatwiłby mu znacznie lepsze warunki.

– Z całym szacunkiem dla wyższych sfer, które od wieków krzyżują się we własnym gronie, nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz. Chłopak odpalił mi trochę pieniędzy, i tyle. Czy czerpanie zysków to teraz zbrodnia?! Do diaska, to Myron jest rekinem. Rozmawiamy, a ten puszcza mnie z torbami. Wychodzi ode mnie i zostawia w skarpetkach. Bez mebli! Bez biura! Zaczynam w pięknym lokalu, a po jego wizycie kończę nagi i bosy w stołówce dla bezdomnych!

Myron spojrzał na Wina.

– Wzruszające – zakpił.

– Łamie mi serce – rzekł Win.

– Jest pani zadowolona z gry Crispina? – zagadnął Myron Esme Fong.

– Oczywiście – odparła prędko. – To jego pierwszy wielki turniej, a jest na drugim miejscu.

– Gadkę szmatkę zostaw dla tych durniów z mediów – powiedział Norm Zuckerman, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Ci dwaj to rodzina.

Esme Fong poprawiła się na krześle. Odchrząknęła.

– Kilka tygodni temu Linda Coldren wygrała Otwarte Mistrzostwa Stanów – zaczęła. – Przeprowadzimy podwójną kampanię reklamową w telewizji, radiu i gazetach; oboje znajdą się w każdym spocie. To całkiem nowe produkty, nieznane entuzjastom golfa. Oczywiście przydałoby się, żeby nowe wyroby Zoomu reklamowali mistrz i mistrzyni Stanów.

Norm znów wskazał Esme kciukiem.

– Czyż nie jest nadzwyczajna? – spytał. – „Przydałoby się”. Dobre określenie. Ogólnikowe. Myronie, czytasz strony sportowe gazet, prawda?

– Czasem.

– Ile artykułów o Crispinie znalazłeś tam przed tym turniejem?

– Dużo.

– A czy dużo napisano o nim w ciągu dwóch ubiegłych dni?

– Niewiele.

– Raczej nic. Wszyscy rozprawiają o Jacku Coldrenie. Za dwa dni ten nieborak albo zyska sławę golfowego mesjasza, albo najbardziej żałosnego nieudacznika w historii. Zastanów się chwilę. Całe życie człowieka, jego przeszłość i przyszłość, określi kilka machnięć kijem. Na dobrą sprawę, to obłęd. A wiesz, co jest najgorsze?

Myron pokręcił głową.

– Strasznie liczę na to, że zawali sprawę. Czuję się jak ostatni drań, ale taka jest prawda. Mój chłopak odkuje się i wygra. Poczekaj, a zobaczysz, jak wykorzysta to Esme. W obliczu wybornej gry nowicjusza Tada Crispina weteranowi puszczają nerwy. Nowicjusz wytrzymuje presję jak Palmer i Niclaus razem wzięci. Zdajesz sobie sprawę, jak to wpłynie na kampanię naszych produktów? – Zuckerman spojrzał na Wina i wskazał go palcem. – Boże, chciałbym wyglądać jak ty. Spójrzcie na niego! Do diaska, jest piękny!

Win zaśmiał się wbrew sobie. Kilku rumianych jegomościów odwróciło ku nim głowy. Norman przyjacielsko skinął im ręką.

– Następnym razem przyjdę w jarmułce – obiecał Winowi.

Win zaśmiał się jeszcze głośniej. Myron nie pamiętał, kiedy ostami raz widział go śmiejącego się równie szczerze. Norm tak działał na ludzi.

Esme Fong zerknęła na zegarek i wstała.

– Wpadłam jedynie, żeby się przywitać – usprawiedliwiła się. – Muszę iść, naprawdę.

Wszyscy trzej poderwali się. Norm cmoknął ją w policzek.

– Uważaj na siebie, Esme. Zobaczymy się jutro rano – powiedział.

– Tak, Norm.

Obdarzyła Myrona i Wina skromnym uśmiechem i nieśmiałym skinieniem głowy.

– Miło było was poznać.

Odeszła. Usiedli. Win złożył palce dłoni.

– Ile ona ma lat? – spytał.

– Dwadzieścia pięć. Członkini Phi Beta Kappa z Yale.

– Imponujące.

– Wybij ją sobie z głowy, Win – ostrzegł Norm.

Win nie musiał sobie niczego wybijać. Dziewczyna działająca w biznesie wymagała dłuższego zachodu. On zaś, gdy chodziło o płeć przeciwną, lubił szybko kończyć sprawy.

– Wykradłem ją tym draniom z Nike – wyjaśnił Norm. – Była tam szyszką w dziale koszykówki. Nie zrozumcie mnie źle. Zarabiała kupę kasy, ale zmądrzała. Powiedziałem jej: w życiu liczy się nie tylko forsa. Wiecie, co mam na myśli?

Myron powstrzymał się od przewrócenia oczami.

– Dziewczyna tyra jak wół. Na okrągło wszystko sprawdza. Teraz jedzie do Lindy Coldren. Na wieczorne przyjątko przy herbatce albo kobiece pogaduszki.

Myron i Win wymienili spojrzenia.

– Wybiera się do Lindy Coldren?

– Tak, bo co?

– Kiedy do niej dzwoniła?

– O co ci chodzi?

– Dawno się z nią umówiła?

– No wiesz, czy ja wyglądam na sekretarkę?

– Mniejsza o to.

– Mniejsza.

– Przepraszam na chwilę. Pozwolisz, że zadzwonię? – spytał Myron.

– Czy ja jestem twoją matką? – Zuckerman zrobił gest „a sio!”. – Już cię nie ma.

Myron rozważał, czy nie zadzwonić z komórki, ale wolał nie ściągać na siebie gromów bogów klubu Merion. Automat telefoniczny znalazł w holu przed szatnią męską i wystukał numer telefonu Chada. Słuchawkę podniosła Linda Coldren.

– Halo?

– Dzwonię kontrolnie – wyjaśnił. – Jest coś nowego?

– Nie.

– Wie pani o wizycie Esme Fong?

– Nie chciałam jej odwoływać – odparła Linda Coldren. – Nie chciałam robić nic, co mogłoby zwrócić uwagę.

– Poradzi pani sobie?

– Tak.

Myron spostrzegł, że do stołu Wina idzie Tad Crispin.

– Skontaktowała się pani ze szkołą? – spytał.

– Nie. Nie zastałam nikogo – odparła. – Co robimy?

– Jeszcze nie wiem. Muszę zdobyć numer telefonu porywacza. Jeżeli zadzwoni ponownie, może uda się go namierzyć.

– Co poza tym?

– Spróbuję porozmawiać z Matthew Squiresem. Zobaczę, co mi powie.

– Już z nim rozmawiałam – odparła zniecierpliwiona. – On nic nie wie. Co jeszcze?

– Włączyłbym w to policję. Dyskretnie. Sam niewiele więcej mogę zdziałać.

– Nie – oznajmiła stanowczo. – Żadnej policji. W tym punkcie ja i Jack jesteśmy nieugięci.

– Mam znajomych w FBI…

– Nie.

Myron wrócił myślami do rozmowy z Winem.

– Kto asystował Jackowi, kiedy przegrał w Merion? – spytał.

Zawahała się.

– A po co panu ta informacja?

– Podobno Jack obwinił o przegraną swego asystenta.

– Tak, poniekąd.

– I go wywalił.

– I co z tego?

– Właśnie dlatego spytałem, czy mąż miał wrogów. Jak zareagował na to ten człowiek?

– Mówi pan o wypadkach sprzed ponad dwudziestu lat. Nawet jeżeli głęboko znienawidził Jacka, to czy czekałby tak długo, żeby się zemścić?

– Od tamtego czasu nie rozgrywano w Merion Otwartych Mistrzostw Stanów. Może obecny turniej rozbudził w nim uśpiony gniew. Nie wiem. Najpewniej jest to mylny trop, ale chyba warto go sprawdzić.

W słuchawce dosłyszał inny głos. Linda poprosiła, żeby Myron zaczekał.

Kilka chwil później w słuchawce rozległ się głos Jacka.

– Sądzi pan, że istnieje związek pomiędzy wydarzeniami sprzed dwudziestu trzech lat i zniknięciem Chada? – spytał bez wstępów Coldren.

– Nie wiem.

– Ale myśli pan… – natarł Coldren.

– Nie wiem, co myśleć – wpadł mu w słowo Myron. – Po prostu badam wszelkie możliwości.

Zapadła kamienna cisza.

– Nazywał się Lloyd Rennart – rzekł wreszcie Coldren.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: