– Rzędem – poinstruował uczniów. – Pamiętajcie: tylko wy możecie zapobiec pożarom.
– Jest!
Myron dostrzegł Grady’ego.
– Gdzie?
– Skręca za róg. Z lewej. Elegancik.
Gary Grady był ubrany w żółtą marynarkę, jak z targów światowych w Seatlle A.D. 1962, i spodnie w pomarańczowe pasy. Winowi widok ten najwyraźniej sprawił ból. Podeszli.
– Cześć, Jerry.
Grady błyskawicznie odwrócił głowę.
– Nie nazywam się Jerry.
– Owszem, tak powiedziałeś. To twój pseudonim biznesowy, zgadza się? Na użytek Freda Nicklera. Naprawdę nazywasz się Gary Grady.
Przechodzący uczniowie przystanęli.
– Ruszać się! – napomniał ich Grady.
Uczniowie z ociąganiem poszli dalej.
– Niecierpliwi ci nauczyciele – rzekł Myron.
– Niestety – dodał Win.
Szczupła twarz Gary’ego wydłużyła się jeszcze bardziej. Przysunął się bliżej, żeby nikt postronny nie mógł go słuchać.
– Może porozmawiamy później – wyszeptał.
– Nic z tego, Gary.
– Mam lekcję.
– Dupa blada. Win uniósł brew.
– Dupa blada?
– To szkoła tak na mnie działa – wyjaśnił Myron. – I pasuje do sytuacji.
– Faktycznie – przyznał Win po chwili.
– Alarm pożarowy trochę potrwa – rzekł Myron Grady’ego. – Chwilę zajmie też powrót dzieciaków do szkoły;!
Później zechcą poszaleć na korytarzach. A do tego czasu zdążymy się rozmówić.
– Nie – oświadczył Grady, krzyżując ręce na piersi.
– W takim razie zastosujemy wariant drugi – Myron wyjął egzemplarz Cyców - i zagramy w zgaduj-zgadulę z dyrektorem.
Grady odkaszlnął. Zagwizdał strażacki gwizdek. Wycie syren się zbliżyło.
– Nie wiem, o co wam chodzi – powiedział, odsuwając się o parę kolejnych kroków od uczniów.
– Śledziłem cię.
– Słucham?
Myron westchnął ze zniecierpliwieniem.
– Wczoraj rano byłeś w Hoboken. Wyjąłeś pocztę ze skrytki, której używasz do ogłoszeń sekstelefonów w porno szmatach. Stamtąd pojechałeś do domu w Glen Rock, zobaczyłeś mnie, spanikowałeś i zadzwoniłeś do wydawcy wspomnianych szmat, Freda Nicklera.
– Amator – dorzucił z niechęcią Win.
– Więc jak? Porozmawiasz z nami czy z radą szkoły. Wybieraj.
Grady zerknął na zegarek.
– Macie dwie minuty – powiedział.
– Dobrze. – Myron wskazał na prawo. – Wejdziemy do ubikacji dla nauczycieli. Na pewno masz klucz.
– Tak.
Grady otworzył drzwi. Myron zawsze pragnął zobaczyć nauczycielską toaletę, przekonać się, jak dogadza sobie władza. Ubikacja niczym się nie wyróżniała.
– No dobrze, więc jesteśmy. Czego chcecie? – spytał Grady.
– Opowiedz o tym ogłoszeniu.
Grady przełknął ślinę. Jego wydatna grdyka podskoczyła i opadła jak głowa boksera robiącego unik.
– Ja nic nie wiem.
Myron i Win wymienili spojrzenia.
– Mogę wsadzić mu głowę do muszli? – spytał Win.
Grady wyprostował się.
– Nie dam się zastraszyć – oświadczył.
– Jeden szybciutki wsad? – rzekł z prośbą w głosie Win.
– Zaczekaj. – Myron zajął się Garym. – Po co miałbym cię bić? Bądź sobie zboczeńcem, twoja sprawa. Mnie interesuje tylko, co cię łączy z Kathy Culver.
Na górnej wardze Grady’ego pojawił się pot.
– Była moją uczennicą.
– Wiem. Dlaczego jej zdjęcie znalazło się w Cycach? W twoim ogłoszeniu?
– Nie mam pojęcia. Zobaczyłem je dopiero wczoraj.
– Ale to twoje ogłoszenie, tak?
Grady zawahał się, kilka razy leciutko wzruszył ramionami.
– Tak. Przyznaję – odparł. – Daję ogłoszenia do pism pana Nicklera. Całkiem legalnie. Ale to nie ja wstawiłem tam zdjęcie Kathy.
– A kto?
– Nie wiem.
– Ale sekstelefony to twój biznes?
– Tak. Całkiem nieszkodliwy. Robię to dla zarobku. Nikogo nie krzywdzę.
– Jeszcze jedno niewiniątko. Dużo na tym zarabiasz? – spytał Myron.
– W złotych czasach zarabiałem po dwadzieścia tysięcy na miesiąc.
Myron nie był pewien, czy się nie przesłyszał.
– Dwadzieścia tysięcy na miesiąc z sekstelefonów?
– Tak, w połowie lat osiemdziesiątych. Zanim rząd nie zaostrzył przepisów w sprawie linii dziewięćset. W tej chwili wyciągam w najlepszym razie osiem tysięcy miesięcznie.
– Przeklęci biurokraci. A jak się to wszystko ma do Kathy Culver?
– To znaczy?
– No wiesz, Gary! Jej nagie zdjęcie jest w twoim aktualnym ogłoszeniu.
– Już powiedziałem. Nie mam z nim nic wspólnego.
– A więc to, że była twoją uczennicą i tak dalej to czysty przypadek?
– Tak.
– Nie potrzymam go długo. Proszę – wtrącił Win.
Myron odmownie pokręcił głową.
– Kiedy szła na studia, wystawiłeś jej świetną opinię.
– Kathy była świetną uczennicą.
– A poza tym?
– Jeżeli insynuujesz, że łączyło nas coś więcej niż relacja nauczyciel-uczennica…
– To właśnie insynuuję.
Grady ponownie skrzyżował ręce na piersi.
– Szkoda mi słów na odpowiedź. Uważam naszą rozmowę za zakończoną.
Zwracał się do nich jak do uczniów. Bywa, iż nauczyciele zapominają, że życie to nie lekcja w klasie.
– Przytop go – polecił Myron.
– Z rozkoszą.
Wyższy o pięć centymetrów Grady pochylił się nad Winem i zmierzył go morderczym spojrzeniem.
– Nie boję się ciebie – powiedział.
– Twój pierwszy błąd.
Z szybkością, której nie rejestruje wideokamera, Win złapał go za rękę, wykręcił ją i pociągnął w dół. Był to chwyt hapkido. Grady upadł na posadzkę z kafelków. Win nacisnął kolanem jego łokieć. Łagodnie. Nie za boleśnie. W sam raz, aby ofiara zrozumiała, kto jest panem.
– A niech to! – zaklął.
– Co się stało?
– Wszystkie muszle są czyste. Nienawidzę tego.
– Chcesz coś dodać, zanim go zanurzysz?
Grady zbladł jak ściana.
– Obiecajcie, że nikomu nie powiecie – wydusił z siebie.
– Powiesz prawdę?
– Tak, ale musicie przysiąc, że nic nie powiecie. Dyrektorowi ani nikomu.
– Zgoda.
Myron skinął głową do Wina, a ten puścił Gary’ego.
– Kathy i ja mieliśmy romans – wyznał Grady, głaszcząc uwolnioną rękę niczym za mocno skarconego szczeniaka.
– Kiedy?
– W klasie maturalnej. Trwał kilka miesięcy. Od tamtego czasu jej nie widziałem, przysięgam.
– To wszystko? Skinął głową.
– Nic więcej nie wiem. To zdjęcie zamieścił ktoś inny.
– Jeżeli kłamiesz, Gary…
– Nie. Jak Boga kocham.
– No dobrze. Idź – rzekł Myron.
Gary wypadł z toalety tak szybko, że nawet nie zerknął w lustro, czy jest potargany.
– Gnida! Skończona gnida! Uwodzi uczennice, żyje z sekstelefonów.
– Za to jaki elegant. Co teraz? – spytał Win.
– Zakończymy śledztwo, a potem poinformujemy radę szkolną o pozaprogramowych zajęciach pana Grady’ego.
– Przecież obiecałeś mu, że o niczym nie powiesz.
Myron wzruszył ramionami.
– Skłamałem.
16
Jessica jak w transie podziękowała Myronowi, odłożyła słuchawkę, chwiejnie weszła do kuchni i usiadła. Matka i młodszy brat Edward podnieśli wzrok.
– Dobrze się czujesz, kochanie? – spytała Carol Culver.
– Tak – odparła z trudem.
– Kto dzwonił?
– Myron.
Nie zareagowali.
– Rozmawialiśmy o Kathy – dodała.
– W związku z czym? – spytał Edward.
Zawsze był dla niej Edwardem, nie Edem, Eddiem czy Tedem. Ledwie rok temu skończył studia, a już miał własną, dobrze prosperującą firmę komputerową – Komputerowe Interaktywne Systemy Zarządzania. Z jej oprogramowań korzystało kilka renomowanych korporacji. Edward nawet w biurze chodził wyłącznie w dżinsach i koszmarnych koszulkach z tandetnymi napisami w stylu „Byle do przodu!”. Nie uznawał krawata. Miał szeroką, niemal dziewczęcą twarz o delikatnych rysach i rzęsy, za które kobiety oddałyby wszystko. Tylko ostrzyżona brzytwą głowa – oraz maksyma na koszulce: MANIACY KOMPUTEROWI MAJĄ NAJLEPSZY SPRZĘT – podpowiadały, co jest jego życiową pasją.