Sen ten oznacza – moim zdaniem – że byłam bardzo rozeźlona i chciałam sobie to odbić na ludziach, którzy jakoś mnie skrzywdzili. Więc to ja byłam naprawdę tym potworem, który mścił się na ludziach, zabijając ich. Potem, gdy ich zabiłam, byłam zupełnie sama, tak samo jak na początku. Gdy mi się to śniło, byłam w trzeciej klasie. Nie miałam w domu żadnych przyjaciół, ponieważ byłam wstydliwa i wrażliwa. Gdy ktoś zrobił mi coś obrzydliwego, strasznie mnie to przygnębiało. Nienawidziłam wielu ludzi. Byłam naprawdę zagubiona.

Lubiłam szkołę, prawdopodobnie dlatego, że pozwalała mi ona wyrwać się z kręgu problemów związanych z domem. W szkole byłam zgrywuską i miałam wielu przyjaciół. Próbowałam się wygłupiać, żeby ukryć swoje prawdziwe uczucia.

Nauczycielowi trudno jest odkryć, że takie dzieci cierpią na współuzależnienie. Nie chcą one być rozpoznane. Pytałam dzieci w różnym wieku o to, czy przyłączyłyby się do grupy szkolnej, która pomogłaby im żyć z ich problemem, jeżeli nazwiska byłyby zastrzeżone. Wszyscy mówili: „Nic z tych rzeczy. Nie będę ryzykował, że ktoś to odkryje”. Zakładam taką grupę w college’u, w którym uczę. Stwierdziłam, że na dziesięciu studentów, z którymi się spotykam, dwóch jest w jakimś stopniu dotkniętych takim problemem. Zdumiewające, ale prawdziwe. Nie wiem jak wiele osób przyłączy się do tej grupy. Dopuszczenie innych do problemu jest trudne, ale reakcja typu: „Wiem dobrze o czym mówisz, bo mnie zdarzyło się to samo” przynosi tak ogromną ulgę, że można niemal zobaczyć ten kamień spadający z serca. Ci ludzie wyprostowują się.

Chociaż ten odmalowany przeze mnie obraz może wydać się dość ponury, sytuacja jednak nie jest beznadziejna. Gdy tylko Ty zaczniesz czuć się lepiej, dzieci także poczują się lepiej. Jest to właściwie automatyczne. Możecie wyzdrowieć jako rodzina. Właśnie choroba, która rozdzieliła Waszą rodzinę, może Was połączyć. Często to widziałam.

Alkoholizm to choroba rodziny. Część strategii tej choroby polega na rozdzielaniu i zdobywaniu. Nabiera ona mocy, gdy każdy członek rodziny wycofuje się do własnego, prywatnego piekła. Ale gdy rodzina łączy się w całość, żeby zwalczyć chorobę, traci ona swoją siłę panowania i dominacji. Zostaje zneutralizowana. Nie ma czym się karmić. Walka, którą wydaje jest zacięta, ale gdy rodzina przestaje się lękać, choroba może karmić się tylko sama sobą. W końcu traci ona swoją władzę, a Ty zdobywasz to, co straciłaś.

Książka ta będzie Ci służyć pomocą w takiej pracy. Wskaże Ci sposób, w jaki możesz pomóc sobie, a potem da Ci narzędzia, które pomogą dzieciom.

Jak już mówiłam, dzieci uczą się przez identyfikację i naśladowanie ról. Oddają one to, co się im dało. Gdy zmienisz się, podarujesz im osobę, z którą będą mogły czuć się dobrze. Staniesz się osobą, do której będą chciały być podobne. Gdy nauczysz się tego, by lepiej dzielić się swymi myślami i uczuciami, one także będą to umiały. Gdy nauczysz się akceptować siebie, one także będą łatwiej mogły siebie zaakceptować. Gdy nauczysz się kochać siebie, one także nauczą się kochać siebie. I w końcu nauczysz się działać tak, aby Twoja energia służyła Tobie, a nie działała przeciwko Tobie. Nie jest to łatwe, ale warto spróbować.

IV. ZBLIŻAMY SIĘ DO UCHWYCENIA PROBLEMU

Pierwszym krokiem w opanowaniu Twojego życia jest uznanie, że alkoholizm jest chorobą. Jest to choroba, tak jak cukrzyca lub rak. Jest to choroba postępująca. Staje się coraz niebezpieczniejsza w kolejnych etapach. Jest to choroba śmiertelna. Można ją zahamować, ale nie można się jej pozbyć.

Nikt nie potrafi naprawdę dokładnie określić, co dzieje się w organizmie alkoholika, gdy zaczyna on pić. W każdym razie, dzieje się w nim coś innego niż gdy zaczyna pić niealkoholik. Alkohol nie wchodzi u alkoholika w takie same procesy trawienne jak u niealkoholika. Ostatnio słyszałam, jak alkoholicy mówili: „Wypiłem tylko łyk i poczułem to w nogach”, „Spróbowałam trochę kremu czekoladowego, o którym nie wiedziałam, że zawiera brandy, i zaczęło mnie świerzbić”. Widać tu wyraźnie większą wrażliwość na alkohol.

Znałam pewnego alkoholika, który nie pił przez osiem lat. Potem zaczął pracować w fabryce farb. Kamyczkiem uruchamiającym lawinę nałogu stał się alkohol znajdujący się w wyziewach farb i – długoletni abstynent poszedł na pijatykę.

Miałam studentkę alkoholiczkę, która „chodziła po ścianach”, gdy na przeziębienie brała antyhistaminę. W ten sam sposób jej organizm reagował na wszystkie lekarstwa.

Znam wielu trzeźwych alkoholików, którzy nie używają aspiryny, nie pozwalają sobie zaaplikować nowokainy u dentysty, uważnie oglądają etykietki odświeżaczy do ust i stosują inne skrajne środki ostrożności, ponieważ obawiają się, że najdrobniejsza ingerencja jakiegoś środka chemicznego spowoduje w ich organizmie utratę kontroli. W gruncie rzeczy jest wielce prawdopodobne, że mają rację.

Alkohol uzależnia swoje ofiary psychicznie i fizycznie. Zwykle uzależnienie psychiczne jest najbardziej widoczne we wczesnym okresie. W książce D. Lainga Węzły opisane są wzory uzależnienia psychicznego. Chociaż ten proces może mieć różne warianty, wydaje mi się, że Laing dość dobrze opisał przebieg wypadków.

Zaczyna pić, żeby sobie z czymś poradzić, co czyni go jeszcze mniej zdolnym do radzenia sobie; im bardziej pije, tym bardziej się boi, że stanie się pijakiem, im bardziej się upija, tym mniej boi się upić; tym bardziej boi się upić gdy nie jest pijany, im mniej boi się po pijanemu, tym bardziej boi się, gdy nie jest pijany. I tak w kółko. Myślę, że już to widzisz. Ofiara jest wciągana coraz głębiej i głębiej. Przywodzi mi to na myśl ruchome piaski, ale mówiłam Ci, że na powierzchni ruchomych piasków można się unosić. Alkoholizm natomiast nigdzie nie poniesie. Czasami można mieć wrażenie, że sytuacja się stabilizuje, lecz to tylko rodzaj samooszukiwania siebie.

Wraz z postępem uzależnienia psychologicznego, przychodzi uzależnienie fizyczne. Rozważmy to. Napoje alkoholowe zawierają alkohol metylowy i etylowy. Alkohol etylowy powoduje, że czujemy się dobrze i jest on szybko absorbowany przez organizm. Alkohol metylowy podobny jest do substancji balsamicznej. Potrzeba więcej czasu, aby został całkowicie wchłonięty. Ze względu na tę swoją naturę, on właśnie jest odpowiedzialny za porannego kaca. Z pewnością mówiono Ci, że najlepszym lekarstwem na kaca jest alkohol. Dzieje się tak, ponieważ opóźnia się wtedy działanie alkoholu metylowego, a alkohol etylowy jest absorbowany.

Przez jakiś czas czujesz się lepiej. Jeśli nadal będziesz chciała uniknąć bólu musisz wypić następny kieliszek to opóźni działanie alkoholu metylowego a alkohol etylowy… I tak dalej. Wielu alkoholików nie ma kaca, ponieważ poziom alkoholu w ich krwi nigdy nie obniża się na tyle, żeby alkohol metylowy mógł zaczął się wchłaniać.

Dotychczas mówiłam o wczesnych etapach alkoholizmu. Choroba staje się stopniowo coraz gorsza. Gdy utrzymuje się dłużej, występuje w niej przymus fizjologiczny. U wielu osób rozwijają się fizjologiczne symptomy, takie jak np. drżenie, które można uspokoić tylko alkoholem. U innych są to halucynacje. Alkohol wywołuje upiory, a potem oferuje siebie, jako jedyne remedium, którego alkoholik może użyć, żeby je odpędzić.

Wielu alkoholików umiera z powodu uszkodzeń różnych narządów, na przykład wątroby czy trzustki. Alkohol tak silnie panuje nad alkoholikiem, że próba jego odstawienia może się wiązać nawet z ryzykiem śmierci. Gwałtowne odstawienie alkoholu może być niebezpieczne. Nie umiera się od gwałtownego odstawienia heroiny, natomiast jest to możliwe, gdy w grę wchodzi alkohol. W ośrodkach detoksykacyjnych bardzo uważnie obserwuje się alkoholików poddawanych odtruwaniu, a ośrodki rehabilitacji w zasadzie nie przyjmują alkoholików przed detoksykacją. Ryzyko, jakie niosą ze sobą konwulsje jest zbyt wielkie aby mógł je podjąć personel niemedyczny. Nie wierzę, aby osoba o zdrowych zmysłach mogła się sama tak zatruć. To nie jest przejaw niskiego morale. To choroba.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: