Staniesz w obliczu pewnego nowego pytania. Brzmi ono bardzo prosto, ale zobaczysz, że jest niezwykle trudne. Może z początku nawet go nie zrozumiesz. Pytanie to brzmi: „Czego ja chcę?”. Jest ono trudne, ponieważ nie wiesz na pewno, kto to jest „ja”. Jak długo potrafisz mówić o sobie, nie wspominając o kimś innym? Ile potrafisz napisać zdań rozpoczynających się od „ja”? Ile czasu w rozmowie zdołasz poświęcić wyłącznie swoim myślom i uczuciom? Zwróć uwagę na to, ile Twoich rozmów krąży dookoła męża i dzieci. Nie mówię, czy to dobrze, czy źle. Zastanawiam się tylko nad tym, czy możesz w pełni świadomie zdecydować się na rozmowę tylko o sobie i rzeczywiście taką rozmowę przeprowadzić.
Linde stwierdziła, że jest w ciąży. Początkowo nie chciała w to uwierzyć, ale jak wiemy, są pewne rzeczy, którym nie sposób zaprzeczyć. Jej małżeństwo rozpadało się. Chuck pił coraz więcej i bił ją. Ginekolog stwierdził, że Linda jest zbyt słaba, żeby urodzić w terminie. Starsze dzieci przestraszyły się, ponieważ Linda już kiedyś poroniła i było to dla nich bardzo przygnębiające przeżycie. Matka pytała, po co jej to dziecko. Koleżanki z pracy mówiły: „Starsze dzieci masz już odchowane. Zaczęłaś pracować. Dziecko będzie Ci kulą u nogi”. Wszyscy wydawali się zgodni co do tego, że urodzenie dziecka nie byłoby dobrym pomysłem.
W końcu ktoś spytał: „Linde, a czego Ty chcesz?”. Linde osłupiała. Cóż za dziwne pytanie. Nad tym akurat się nie zastanawiała. „Czego chcę?”. Wszystko jakby stanęło na głowie. „Czego chcę?”
Zaczęła to dokładnie rozważać. Była już w siódmym miesiącu ciąży, lecz wciąż jeszcze zastanawiała się nad decyzją. Trudno jest się zdecydować. I wreszcie decyzja w niej dojrzała: „Chcę mieć dziecko. W końcu to ja będę musiała ponieść konsekwencje tej decyzji, bez względu na to, jaka ona będzie. I to ja będę musiała także opiekować się dzieckiem, gdy już się urodzi”. Ostatecznie zrozumiała, że zdecydowanie się na to dziecko jest w jej wypadku właściwe.
Byłam z nią, gdy rodziła. Nigdy przedtem nie słyszałam matki śmiejącej się przez cały okres porodu. Rodziła w sposób naturalny. Tak było najlepiej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czyniła coś świadomie.
Jej synek ma dziś cztery lata i jest wspaniały. Wszyscy ludzie, którzy odradzali jej poród, kochają go z całego serca. Zrobiła to, co było dobre dla niej, a wszyscy inni ludzie na tym skorzystali. Zareagowali na jej radość i pozytywną postawę. Dobre uczucia bywają również zaraźliwe jak napięcie i niepokój. A nagrodą jest to, że jej mąż stał się trzeźwym alkoholikiem i jest dobrym ojcem dla chłopca. Ale to tylko dodatkowa nagroda. Linde urodziła dziecko, ponieważ jej zdaniem było to słuszne, a jest to najlepszy powód, aby coś zrobić. Potrafiła odpowiedzieć na pytanie „Czego ja chcę?”. Teraz kolej na Ciebie.
Spójrzmy na niektóre symptomy współuzależnienia, które omawialiśmy w rozdziale drugim. Te problemy, które doprowadzają Cię do rozpaczy, można zobaczyć w nowym świetle. Teraz, gdy już wiesz, że masz taki wybór, możesz użyć swojej energii działając zarówno w swoim interesie jak i przeciwko sobie. Czy to nie jest wspaniałe? Człowiek może wybierać. Człowiek ma różne możliwości. Ty jesteś człowiekiem. Zaczniesz teraz sobie uświadamiać, jak wyglądają niektóre z tych możliwości:
Czy nie czas stanąć twarzą w twarz z tym, co dzieje się naprawdę? Kopciuszek to tylko bajka. Twój królewicz będzie prawdopodobnie wymiotował w Twój szklany pantofelek. Energia, której używasz, żeby zaprzeczyć prawdzie może być wykorzystana na stawienie jej czoła.
Jeżeli pogodzisz się z faktem, że mąż prawdopodobnie wróci do domu pijany, jesteś przygotowana na tę ewentualność i mile Cię zdziwi, jeśli wróci trzeźwy. Jeżeli zaprzeczasz takiej wielce prawdopodobnej możliwości, bo przysięgał Ci, że nigdy nie wypije już ani kieliszka, będziesz poruszona, gdy Cię zawiedzie. W sumie – sama się nakręcasz. Nie ma co winić za to jego.
Prawda może być brutalna, ale zaakceptowanie jej to jedyny sposób na pozostanie przy zdrowych zmysłach. Nie twierdzę, że masz porzucić wszelką nadzieję. Twierdzę tylko, że powinnaś porzucić wszelkie mrzonki. „Gdyby tylko…” – te dwa słowa mogą doprowadzić tylko do kłopotów. Niektórzy potrafią przeżyć całe życie rozważając „gdyby tylko…”. Co się zdarzyło, to się zdarzyło. Co zrobiłaś, to zrobiłaś. Coś zrobiłaś dobrze, coś innego schrzaniłaś. Teraz to już przeszłość. Dziś jest dziś. Pozwalam Ci zacząć od nowa, masz szansę raczej na popełnienie nowych błędów, niż na ciągłe przeżywanie starych. Daję Ci także szansę robienia tego, co sprawi, że Ty poczujesz się lepiej. Jest dzisiaj. Dzień wczorajszy minął. Możesz wciąż żyć przeszłością, ale tracisz w ten sposób dzień dzisiejszy, a tak naprawdę masz przecież tylko ten dzień. Trudno jest zmienić coś, co się już stało. Można to zmienić jedynie wtedy, gdy to coś powtórzy się dziś, a Ty zachowasz się inaczej.
Gdy zaakceptujesz fakt, że Twój mąż jest dzisiaj chory i są duże szanse, że będzie chory jutro, łatwiej Ci będzie pomóc nie tylko sobie lecz także i jemu. Znajdź taką chwilę, gdy nie jesteś zła, a on nie pije i podziel się z nim niektórymi swoimi troskami. Może słuchać albo nie, ale ziarno zostało rzucone. Książki o alkoholizmie albo AA pozostawione gdzieś w domu mogą wywołać agresywną reakcję, ale rzadko pozostają nieprzeczytane. Nie wygłaszasz kazań, tylko patrzysz otwarcie na rzeczywistość. Jest to różnica. On prawdopodobnie będzie nadal zaprzeczał, nawet gdy Ty przestaniesz, ale nie będziesz już częścią jego systemu zaprzeczeń. A sugestia, gdzie może szukać pomocy przyda się, gdy dojrzeje do jej przyjęcia.
Nie możesz przejąć odpowiedzialności za czyjeś zachowanie. Jesteś osobą samą w sobie. Nie stanowisz jedynie odbicia swojego męża. On także jest osobą samą w sobie. Gdy idziecie na przyjęcie, będzie robił to, co robi, a Ty będziesz robiła to, co Ty robisz. Skoncentruj się na tym aby się dobrze bawić. Nie pilnuj go. Przestań próbować kontrolować ile alkoholu wypija. To nie Twoja sprawa. On jest dorosły i musi sam o tym zdecydować. Jedyną Twoją decyzją dotyczącą także jego jest to, kto będzie prowadził samochód w drodze do domu. Może w tej sprawie będziesz umiała się uprzeć, ale wszystkie inne decyzje każde z was podejmuje za siebie.
Jeżeli okaże się, że miłe spędzenie czasu jest z nim zbyt trudne, wybierz się gdzieś bez niego. Tak, może będziesz musiała zacząć chodzić sama. W miarę postępu choroby on będzie stawał się coraz bardziej nietowarzyski, a Ty będziesz musiała siedzieć samotnie w domu, o ile nie nauczysz się wychodzić bez niego.
Jakieś pół roku temu urządziłam duże przyjęcie. Gdy jedna z zaproszonych kobiet wychodziła, podziękowała mi i przeprosiła za nieobecność męża. Ukryłam zakłopotanie, ponieważ wcześniej nawet nie zauważyłam, że go nie ma.
Początkowo będzie Ci trudno wychodzić bez niego. Potem stanie się to łatwiejsze. Idź z przyjaciółką, jeśli samotne wyjście stanowi dla Ciebie zbyt duży problem, ale idź. Z powodu swego męża nie musisz odsuwać się od ludzi. Jeśli on nie chce iść na wesele kogoś z rodziny, do Twojej siostry w niedzielę czy gdziekolwiek indziej, weź dzieci (jeśli są zaproszone) i idź. Zdziwisz się, bo nikt nie będzie żądał od Ciebie jakichś obszernych wyjaśnień. Gospodarze będą szczęśliwi, że przyszłaś. Wyrażą tylko grzecznościowa żal, że Twój mąż nie mógł przyjść i to będzie koniec sprawy. Uwierz mi, on jest centralną postacią tylko w Twoim życiu; w niczyim innym. Dlaczego odmawiać sobie przyjemnego spędzenia czasu? Dlaczego karać się z powodu jego choroby? To nieszczęście, że Twój mąż jest chory, ale alkoholizm nie jest zaraźliwy.
Zdaję sobie sprawę, że to, co Ci proponuję może Cię nieco przerażać. Bardzo się od niego uzależniłaś, a ja Ci mówię, żebyś chodziła sama na przyjęcia. Jest to podobne do skoku do basenu. Początkowo woda wydaje się zimna, ale ociepla się, gdy zaczynasz się nią chlapać. Pomysł skakania z trampoliny wydaje się groźny, ale gdy się już skoczy, ma się poczucie spełnienia. I oczywiście, im bardziej się nad tym pracuje, tym staje się to łatwiejsze.