Wszytki mi śmierć pożarła; jedno śmierć połknęło,

Haftkę lichą połknąwszy, tak swój koniec wzięło.

Epitafium dziecięciu

Ojcze, nade mną płakać nie potrzeba,

Moja niewinność wniosła mię do nieba;

Bodaj tak wiele tobie przyczyniła,

Ile mnie sroga śmierć lat ukrzywdziła.

Epitafium Jędrzejowi Żelisławskiemu

W jegoż gospodzie o wieczornej chwili

Żelisławskiego niewinnie zabili

Swowolni ludzie; kto chce słowo miłe

Dać temu grobu, przeklinaj opiłe!

Epitafium Kosowi17

Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi,

Mój dobry Kosie, towarzysze twoi

W ten grób twe ciało umarłe włożyli,

Którzy weseli wczora z tobą byli.

Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi;

Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi,

Bo ani wzwiemy, kiedy wsiadać każą18,

A tam ani płacz, ani dary ważą.

O tymże19

Wczora pił z nami, a dziś go chowamy;

Ani wiem, czemu tak hardzie stąpamy?

Śmierć nie zna złota i drogiej purpury,

Mknie po jednemu jako z kojca kury.

Epitafium Krysztofowi Sienieńskiemu

Tylko cię tu na ziemię szczęście ukazało,

Dalej cię mieć, Krysztofie, na świecie nie chciało.

Czy to gorzej, czy lepiej? — Wy sami widzicie,

Którzy tego i tego świata smak pomnicie.

Epitafium Wojciechowi Kryskiemu20

Płaczą cię starzy, płaczą cię i młodzi,

Dwór wszystek w czerni prze cię, Kryski, chodzi,

Abowiem ludzkość i dworstwo przy tobie

W jednymże za raz pochowano grobie.

Drugie Temuż21

Hiszpany, Włochy i Niemce zwiedziwszy,

Królowi swemu cnotliwie służywszy

Umarłeś, Kryski, i leżysz w tym grobie;

Mnieś wielki smutek zostawił po sobie.

A iż płacz próżny i żałość w tej mierze,

Tym więtszą i płacz, i żałość moc bierze.

Epitafium Wysockiemu22

Urodziłem się w Prusiech, Wysockim mię zwano,

Umarłem w młodym wieku i tu mię schowano.

U śmierci w tejże cenie młody co i stary,

Napadnie li jej na raz, nie da doróść miary.

Na Barbarę23

Jakoś mi już skaczesz słabo,

Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.

Czart rozskakał tego swata,

Nie dba nic, choć kto ma lada co przed sobą.

Okazuje swoje sztuki,

Alboć nie wie, że masz w Nuremberku24 towar?

Ale ty wżdy nie bądź głupia,

Nieznajomym nie daj dudkować przed sobą.

Nie zwierzaj się leda komu,

Nie puszczaj mnichów do dobrego mieszkania.

I kapłanów się wystrzegaj,

Raczej sama zawżdy letanije śpiewaj!

A chcesz li mię słuchać dalej,

Moja Barbaro, nie szacuj dobrych ludzi!

Zawżdy raczej szukaj zgody,

Niech za cię skacze, kto młotem dobrze robi.

Możesz odpruć i te wzorki,

Czyście tak nama z paciorkowym biczykiem.

A nie dufaj w żadne czary,

I pod pierzem szpetny staroświetski bieret.

Wiedzże, co masz czynić z sobą,

Bo lisi ogon25 za towar nie uchodzi.

A łotrowie, co to widzą,

W oczy pięknie, w kącie szykują swe draby.

Domyślajże się ostatka,

Wszakeś już swym dziatkom marcypan rozdała.

Na butnego

Już mi go nie chwal, co to przy biesiedzie

Z zwycięstwy na plac i z walkami jedzie;

Takiego wolę, co zaśpiewać może

I co z pannami tańcować pomoże.

Na Fortunę26

W tym się Fortuny radzić nie potrzeba:

Chowaj swe dobrze, coć Bóg życzył27 z nieba;

A kiedy będziesz miał pogodę na co,

Łapaj jej z przodku, z tyłu nie masz za co.

Na frasowne

Przy jednym szczęściu dwie szkodzie Bóg daje.

Głupi nie widzi, więc Fortunie łaje;

Baczny, co dobrze, to na wirzch wykłada,

A co nie g’myśli, to pilnie przysiada.

Na frasownego

Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli;

Trzeźwi słudzy z trzeźwimi pany pomarli.

Na gospodarza

Posadziłeś mię wprawdzie nie nagorzej28,

Ale by trzeba mięsa dawać sporzej;

Przed tobą widzę półmisków niemało,

A mnie się ledwie polewki dostało.

Diabłu się godzi takowa biesiada!

Gościem czy świadkiem ja twego obiada!

Na grzebień

Nowy to fortel a mało słychany:

Na śrebrną brodę grzebień ołowiany29.

Na hardego

Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem,

Jam nie starostą ani kastellanem,

Ale gdy namniej podweselę sobie,

Siła mam w głowie panów równych tobie.

Na hardego

Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie,

Bych się, mój panie, miał podobać tobie;

Widzę, żeś hardy — mnie też na tym mało30,

Kiedy się tobie tak upodobało.

Na kogoś

Wyganiasz psa z piekarniej — ba, raczej sam wynidź,

Bo tu jednak masz diabła31 u kucharek czynić.

Na Konrata

Milczycie w obiad, mój panie Konracie;

Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?

Na łakome

Na umyśle prawdziwe bogactwa zależą;

Pod nim srebro i złoto, i pieniądze leżą;

A temu bogatego imię będzie służyć,

Który szczęścia swojego umie dobrze użyć.

Ale kto ustawicznie leży nad liczmany,

Tylko tego słuchając, gdzie przedajne łany,

Ten równie jako pszczoła plastry w ul układa,

A drugi nic nie robiąc miód gotowy jada.

Na matematyka

Ziemię pomierzył i głębokie morze,

Wie, jako wstają i zachodzą zorze;

Wiatrom rozumie32, praktykuje komu33,

A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

Na Matusza

„Matusz wąsów” lepiej rzec; bo wielką kładziemy

Rzecz pod małą, kiedy „wąs Matuszów” mówiemy.

Na miernika

Kiedyście się tych pomiarów tak dobrze uczyli,

Że wiecie, ilekroć koło obróci się w mili,

Zgadnicież mi, wiele razów, niż jeden raz minie,

Magdalena pod namiotem żywym34 duszą kinie35.

Na młodość

Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,

Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli.

Na nabożną

Jesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,

Czego się, miła, tak często spowiadasz?

Na nieodpowiedną

Odmów, jeślić nie po myśli; daj, masz li dać wolą;

Słuchając słów niepotrzebnych aż mię uszy bolą.

Na niesłowną

Miałem nadzieję, że mi zyścić miano,

Tak jako było z chucią36 obiecano;

Ale co komu rzecze białagłowa,

Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.

Na niesłownego

Powiem ci prawdę, że rad obiecujesz,

A obiecawszy, potym się nie czujesz;

Fraszką by cię zwać, lecz to jeszcze mniejsza:

Jest w moich książkach fraszka stateczniejsza.

Na pany

Ciężko mi na te teraźniejsze pany:


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: