W trakcie przesłuchania Balfoura główny nacisk położono na ewentualność porwania dla okupu. W rezultacie założono podsłuch nie tylko na prywatnej linii w domu Balfourów, ale także w biurach w Edynburgu i w Londynie. Przejmowano też całą przychodzącą korespondencję na wypadek, gdyby żądanie okupu nadeszło pocztą. Chodziło o to, że im mniej będzie odcisków palców do sprawdzenia, tym lepiej. Jednak jak dotąd nadeszło jedynie kilka listów od pomyleńców. Innym rozpatrywanym motywem był jakiś interes, który nie wypalił, i zemsta ze strony zawiedzionego klienta. Balfour z całą mocą podkreślił wprawdzie, że nie ma żadnych wrogów, odmówił jednak udostępnienia ekipie śledczej wykazu swych klientów.
– Ludzie ci darzą mnie zaufaniem. Bez ich zaufania bank przestanie istnieć.
– Ale panie prezesie, z całym szacunkiem, jednak los pańskiej córki może zależeć od…
– W pełni zdaję sobie z tego sprawę!
Po tej wymianie zdań przesłuchanie już do końca naznaczone było lekką nutką antagonizmu.
Reasumując: według konserwatywnej wyceny firma warta była około stu trzydziestu milionów funtów, z czego osobisty majątek Johna Balfoura wynosił mniej więcej pięć procent tej wartości. Oznaczało to sześć i pół miliona powodów dla profesjonalistów, by zorganizować porwanie. Tylko czy profesjonaliści już by się do tej pory nie odezwali? Rebus nie był pewien.
Jacqueline Balfour z domu Gil-Martin była córką dyplomaty oraz właściciela ziemskiego, którego włości zajmowały pokaźny kawałek hrabstwa Perthshire, rozciągając się na blisko dziewięciuset akrach ziemi. Ojciec Jacqueline już nie żył, a jej matka przeniosła się z dworu do małego letniego domku na terenie majątku. Całym majątkiem zarządzał bank Balfour, a dwór o nazwie Laverock Lodge był miejscem organizacji licznych konferencji i innych dużych zgromadzeń. Podobno sfilmowano tam także jeden ze spektakli teatru telewizji, choć tytuł sztuki nic Rebusowi nie mówił. Jacqueline nie zawracała sobie głowy studiami uniwersyteckimi, bo od wczesnej młodości pełniła różne funkcje, głównie osobistej sekretarki znanych biznesmenów. Sprawując funkcję zarządcy majątku Laverock, przy okazji wizyty w banku prowadzonym przez ojca Johna Balfoura, poznała Johna. Pobrali się rok później, a po dwóch latach urodziła się Philippa.
Philippa była jedynaczką, podobnie jak John Balfour, Jacqueline zaś miała jeszcze dwie siostry i brata, z których aktualnie żadne nie mieszkało w Szkocji. Brat Jacqueline poszedł w ślady ojca i przebywał na placówce w Waszyngtonie, wysłany tam przez MSZ. Rebusowi przyszło do głowy, że dynastia Balfourów znalazła się w niebezpieczeństwie, ponieważ trudno było sobie wyobrazić, by Philippa przejęła firmę po ojcu, pomyślał więc, że to dziwne, iż państwo Balfour nie postarali się o syna.
Zapewne nic z tego nie miało żadnego związku ze śledztwem, jednak ten fragment dochodzenia sprawiał Rebusowi zawsze szczególną przyjemność: próba rekonstruowania sieci wzajemnych powiązań, zaglądanie do życia innych ludzi, spekulowanie i stawianie pytań…
Przeszedł do notatek z przesłuchania Davida Costello. Urodził się i skończył szkołę średnią w Dublinie, po czym na początku lat dziewięćdziesiątych rodzina Costello przeniosła się w okolice Dalkey, na południe od Dublina. Wyglądało na to, że ojciec Davida, Thomas, nie przepracował ani jednego dnia w całym swoim życiu, żyjąc z kapitału zgromadzonego w funduszu powierniczym przez jego ojca, miejscowego dewelopera nieruchomości. Dziadek Davida był właścicielem kilku prestiżowych nieruchomości w centrum Dublina i dzięki nim jego wnuk przez całe życie opływał w dostatki. Był także właścicielem kilku koni wyścigowych i ostatnimi laty cały swój czas poświęcał tej właśnie pasji.
Matka Davida, Theresa, była kimś zupełnie odmiennym. Jej pochodzenie można było, w najlepszym razie, uznać za dolne warstwy klas średnich. Matka Theresy była pielęgniarką, ojciec nauczycielem. Ich córka zaczęła naukę w liceum plastycznym, jednak go nie ukończyła i rozpoczęła pracę zawodową, praktycznie całkowicie przejmując na siebie obowiązek utrzymania rodziny, kiedy jej matka zachorowała na raka, a ojciec zupełnie się rozkleił. Najpierw pracowała jako ekspedientka w domu towarowym, potem zajmowała się dekorowaniem wystaw sklepowych, następnie projektowaniem wnętrz – początkowo tylko sklepowych, ale później również na indywidualne zamówienia bogatych klientów. Tak właśnie poznała Thomasa Costello. Zanim się pobrali, jej rodzice już nie żyli. Po ślubie Theresa zapewne nie musiała już pracować, jednak pracy nie przerwała, aż roczne dochody jej jednoosobowej firmy urosły do kilku milionów funtów, a personel wzrósł do pięciu osób, nie licząc jej samej. Zdarzali się też klienci z zagranicy, a ich lista wciąż się wydłużała. Obecnie miała pięćdziesiąt jeden lat i nic nie wskazywało na to, że ma zamiar zwolnić. Jej mąż, o rok od niej młodszy, nadal prowadził bujne życie towarzyskie. Wycinki z irlandzkich gazet pokazywały go na wyścigach konnych, letnich przyjęciach ogrodowych i licznych imprezach towarzyskich. Na żadnym ze zdjęć nie było obok niego Theresy. W edynburskim hotelu wynajęli dwa oddzielne pokoje… Ale jak powiedział ich syn, to przecież nie przestępstwo.
David zwlekał z rozpoczęciem studiów i po szkole najpierw spędził rok na podróżach po świecie. Obecnie był na trzecim roku wydziału anglistyki i literatury angielskiej. Rebus przypomniał sobie te wszystkie książki w jego mieszkaniu: Milton, Wordsworth, Hardy…
– Podziwiasz widoki, John?
Rebus otworzył oczy.
– Zamyśliłem się, George.
– Twierdzisz, że nie drzemałeś?
– A skąd. – Rebus obrzucił go ponurym spojrzeniem.
Kiedy Hi-Ho Silvers odczepił się, podeszła Siobhan i przysiadła na biurku.
– No to o czym tak dumałeś?
– Zastanawiałem się, czy Rabbie Burns mógł zamordować jedną ze swoich kochanek. – Patrzyła na niego, nie reagując. – Albo czy mógł to zrobić ktoś czytający poezje.
– Nie rozumiem, dlaczego nie. Czyż jeden z komendantów obozów zagłady nie spędzał wieczorów na słuchaniu Mozarta?
– Bardzo mnie pocieszyłaś.
– Zawsze do usług, jeśli tylko mogę ci służyć promykiem radości. Ale przysługa za przysługę.
– Jakże mógłbym odmówić.
Podała mu kartkę papieru.
– Powiedz mi, co to może znaczyć.
Temat: Pieklisko
Data: 5/9
Od: Quizmaster@PaganOmerta.com
Do: Flipaja1223@HXRmail.com
Jak przeżyłaś Pieklisko? Czas ucieka.
Rygory czekają.
QuiM
Rebus spojrzał na Siobhan.
– Podpowiesz mi coś?
Wzięła od niego kartkę i stuknęła w nią palcem.
– To jest wydruk e-maila. Philippa miała w poczcie kilka nieodebranych wiadomości, wszystkie datowane po dniu jej zniknięcia. I poza tym jednym, wszystkie były adresowane na jej drugie imię.
– Jakie jej drugie imię?
– Prowajderzy – zawahała się – to znaczy ci, którzy dostarczają usługi internetowe, zwykle pozwalają abonentom na używanie kilku różnych haseł adresowych, na ogół pięciu lub sześciu.
– Dlaczego?
– Myślę, że w ten sposób można być kilkoma różnymi osobami. Flipaja 1223 to trochę tak jak pseudonim. Jej cała pozostała poczta szła na adres Flipa-kropka-Balfour.
– Więc co to wszystko znaczy?
Siobhan westchnęła.
– Właśnie się nad tym zastanawiam. Może to znaczy, że miała drugą osobowość, o której nic nie wiemy. W jej skrzynce nie ma ani jednej zachowanej wiadomości odebranej albo wysłanej pod hasłem Flipaja 1223. A to by oznaczało, że albo je wszystkie natychmiast usuwała, albo przyszło to do niej przez pomyłkę.
– Na pomyłkę mi to nie wygląda – orzekł Rebus. – Ta Flipaja brzmi zbyt podobnie do Flipy.
– Pieklisko, Rygory, PaganOmerta…
– Omerta to hasło mafii oznaczające milczenie – popisał się Rebus.
– No i ten Quizmaster – dodała Siobhan. – Podpisuje się QuiM [Quim (ang.) – slangowe słowo oznaczające żeński organ płciowy.]. Trochę w tym szczeniackiego poczucia humoru.