– Koniec plenerowej części wycieczki – powiedział Dirk. – Sprawdźmy ładunek.

– Najpierw zameldujmy się na górze. – Summer założyła słuchawki z mikrofonem i wcisnęła przycisk nadajnika. – „Sea Rover", tu „Starfish". Znaleźliśmy zająca wielkanocnego i ruszamy na poszukiwanie pisanek.

– Przyjąłem – odpowiedział Ryan. – Uważajcie na koszyk.

– Chyba bardziej boi się o swój pojazd niż o nas – stwierdził Dirk.

Summer pokręciła głową.

– Typowy facet. Ma emocjonalny stosunek do mechanicznych zabawek.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi – zażartował Dirk. Skierował „Starfisha" nad dziób okrętu podwodnego i popatrzył uważnie na pokład. Po kilku minutach dostrzegł to, czego szukał. – Widzę właz do górnej torpedowni. Tam powinna być broń biologiczna. Tak było na 1-403.

Podpłynął do włazu, posadził „Starfisha" na pokładzie 1-411 i wyłączył pędniki.

– Jak z twoimi umiejętnościami włamywaczki? – zapytał siostrę.

W przeciwieństwie do 1-403, tu właz dziobowy był szczelnie zamknięty i zaryglowany kołem. Summer przesunęła joystick ukryty w podłokietniku fotela, uruchamiając prawy manipulator hydrauliczny. Przegubowe ramię wyprostowało się na całą długość. Summer krótkimi ruchami sterownika opuściła je wolno w kierunku włazu. Z chirurgiczną precyzją rozwarła chwytak i zacisnęła na kole ryglującym.

– Dobra robota – pochwalił Dirk.

– Żeby tylko się otworzył – odparła. Poruszyła drugą dźwigienką i mechaniczna ręka zaczęła się obracać. Oboje przywarli twarzami do kopuły kabiny i patrzyli, czy koło ryglujące ustąpi. Niestety, nawet nie drgnęło. Summer spróbowała kilka razy w lewo i w prawo. Bez skutku. – To tyle, jeśli chodzi o mój hydrauliczny wytrych – mruknęła.

– Nie puszczaj koła – powiedział Dirk. – Spróbujemy je pociągnąć.

Uruchomił pędniki, uniósł „Starfisha" z pokładu i dał całą wstecz. Koło ryglujące nie puściło, zaczął więc przesuwać pojazd w przód i w tył, próbując odryglować właz szarpnięciami.

– Urwiesz manipulator – ostrzegła Summer.

Dirk nie rezygnował. Przy następnym pociągnięciu zauważył, że koło nieznacznie się poruszyło. Kolejne szarpnięcie przesunęło je o ćwierć obrotu.

– Niech wie, kto tu jest szefem – powiedziała Summer.

Dirk się uśmiechnął.

– Tylko nie mów Ryanowi, że jego zabawka ma teraz prawe ramię dłuższe niż przedtem.

Zawiśli nad włazem i Summer przy użyciu manipulatora szybko odkręciła koło ryglujące. Potem Dirk cofnął „Starfisha" i metalowe ramię w końcu uniosło właz. Wrócili nad otwór i zajrzeli do środka. Ale zobaczyli tylko ciemność.

– To robota dla „Snoopy'ego" – powiedziała Summer. – Ty sterujesz.

Dirk wyjął laptop sterujący i włączył zasilanie. Błysnął rząd zielonych diod.

– Gotowe – mruknął i uruchomił przyciskiem miniaturowe pędniki.

Z zewnętrznego uchwytu pod kokpitem wystartował mały ROV – zdalnie sterowany pojazd podwodny. Miał wielkość nesesera i był po prostu pływającą kamerą wideo na uwięzi, zaopatrzoną w elektryczne pędniki. Mógł penetrować ciasne przestrzenie i nadawał się idealnie do badania zakamarków wraka.

Summer obserwowała, jak „Snoopy" pojawia się w polu widzenia i wpływa do otwartego włazu wśród pęcherzyków powietrza. Dirk wcisnął inny przycisk i na kolorowym monitorze ukazał się obraz z kamery. Patrząc na ekran, skierował pojazd do znajomej już torpedowni. „Snoopy" minął pięć dużych torped na stojakach. Zatoczył krąg i kamera pokazała ten sam widok przy drugiej burcie. 1-411 najwyraźniej nie spodziewał się walki, kiedy zaskoczył go „Swordfish".

Ale Dirka nie interesowały torpedy. Poprowadził ROV-a w głąb torpedowni i zaczął ją metodycznie przeszukiwać od burty do burty w kierunku rufy.

– Ani śladu bomb i ich skrzyń – powiedział, kiedy skończył. – Ale mogą być niżej, w drugiej torpedowni.

– Możesz tam wprowadzić „Snoopy'ego"? – spytała Summer.

– W pokładzie jest luk załadunkowy, ale wątpię, żeby „Snoopy" zdołał go otworzyć. Muszę wymyślić inną drogę.

Przyjrzał się torpedowni okiem obiektywu kamery ROV-a i zauważył właz do kwater podoficerów. Przejście było otwarte. Wprowadził tam pojazd. Summer wskazała róg ekranu.

– Tam jest drabinka.

Dirk skierował ROV-a wokół masy szczątków do otwartego włazu w pokładzie. „Snoopy" opadł w dół i wpłynął do drugiej torpedowni poziom niżej. Była trochę mniejsza od górnej, bo przestrzeń ograniczało zwężenie kadłuba, ale wyglądała identycznie. Tu też leżał komplet dziesięciu torped typu 95. Choć kabel zasilający ROV-a rozwinął się prawie do końca, Dirk ostrożnie poprowadził pojazd wokół torpedowni. Kamera nie pokazała nic poza torpedami.

Summer z rozczarowaniem pokręciła głową.

– Wygląda na to, że nie będzie pisanek.

24

Dirk ostrożnie skierował ROV-a z powrotem do „Starfisha" i zaczął pogwizdywać standard Stephena Fostera Swanee River. Summer popatrzyła na niego.

– Wydajesz się bardzo zadowolony – zauważyła.

– Owszem. Wprawdzie nie wiemy, gdzie są bomby, siostrzyczko, ale wiemy, gdzie ich nie ma. Ja trzymałbym jajka blisko kury.

Summer zastanawiała się chwilę, a potem rzekła z uśmiechem:

– W hangarze przy samolotach?

– Zgadza się – przytaknął Dirk. – A „Swordfish" był na tyle uprzejmy, że zostawił nam otwarte drzwi.

Gdy „Snoopy" został bezpiecznie ulokowany w swoim uchwycie, Dirk włączył napęd i popłynął wzdłuż pokładu okrętu do otworu po drugiej torpedzie. Dziura była wystarczająco duża, żeby zmieścił się w niej „Starfish", ale trzyipółmetrowa średnica hangaru okazała się za mała. Dirk przyjrzał się wyrwie w hangarze i wpłynął do otworu. Wybuch rozerwał pokład i powstały dziury prowadzące w głąb okrętu. Dirk powoli opuszczał „Starfisha", dopóki nie znalazł za krawędzią otworu odpowiednio dużej i mocnej powierzchni, która mogła utrzymać pojazd głębinowy. Kątem oka dostrzegł, że śmigło, które widzieli wcześniej, wisi na prawo od niego. Delikatnie dotknął płozami twardego pokładu, posadził „Starfisha" i wyłączył napęd.

W kabinie zapadła cisza. Spojrzeli w głąb hangaru. Ciągnął się przed nimi jak tunel. Nagle rozległ się przytłumiony metaliczny dźwięk.

– Śmigło! – krzyknęła Summer, wskazując w prawo.

Uchwyt podtrzymujący zapasowe śmigło do bombowca Seiran dawno skorodował w słonej wodzie, ale nie rozpadł się przez sześćdziesiąt lat. Puścił dopiero pod naporem wody wzburzonej pędnikami „Starfisha". Kiedy pękł, ciężkie stalowe śmigło opadło na pokład i wylądowało pionowo na dwóch łopatach.

Patrzyli z bezradną fascynacją, jak się przewraca i trzecia łopata mija kopułę kokpitu centymetry od twarzy Summer. Śmigło zdawało się poruszać w zwolnionym tempie, bo hamował je opór wody. Rozległ się drugi metaliczny dźwięk, kiedy uderzyło w prawy manipulator pojazdu i przygniotło przednie końce płóz. Z pokładu uniosła się chmura brązowego osadu, przesłaniając na chwilę widok. Gdy woda znów zrobiła się przejrzysta, Summer zobaczyła przed sobą pionową strużkę ciemnego płynu, jakby „Starfish" krwawił.

– Jesteśmy uziemieni – wykrztusiła, patrząc na śmigło przygniatające płozy.

– Sprawdź prawy manipulator. Jeśli działa, spróbuj podnieść łopatę śmigła, a ja postaram się cofnąć „Starfisha" – polecił Dirk i włączył napęd.

Summer chwyciła joystick i pociągnęła do siebie, żeby unieść metalowe ramię. Zaczęło się podnosić, potem opadło bezwładnie. Poruszyła joystickiem kilka razy w przód i w tył, ale nie było żadnej reakcji.

– Niedobrze – powiedziała spokojnie. – Łopata śmigła musiała przeciąć przewody hydrauliczne. Prawe ramię nadaje się tylko do amputacji.

– To musiał być ten płyn, który widzieliśmy – odparł Dirk. – Sprawdź lewy manipulator.

Summer przesunęła drugi joystick i uruchomiła siłowniki lewego ramienia. Próbowała wyprostować manipulator i sięgnąć do leżącego śmigła. Ale lewe ramię było krótsze i miało ograniczoną zdolność manewrowania. Po kilku minutach Summer zdołała w końcu chwycić krawędź łopaty śmigła.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: