– Trzymam je, ale pod niewygodnym kątem – powiedziała. – Nie wiem, czy zdołam je podnieść.
Jej obawy się potwierdziły. Śmigło ani drgnęło. Spróbowała kilka razy, ale bez skutku.
– Chyba będziemy musieli wyrwać się stąd siłą – wycedził Dirk przez zaciśnięte zęby.
Dał pełną moc i spróbował unieść „Starfisha". Silniki buczały i wibrowały gwałtownie, ale ciężar śmigła okazał się za duży. Pojazd stał w miejscu, pędniki mełły wściekle wodę, wokół rosła chmura osadu. Dirk zmieniał ciąg naprzód i wstecz, ale nic nie zdziałał. Po kilku nieudanych próbach uwolnienia „Starfisha" wyłączył napęd i zaczekał, aż brązowa chmura opadnie.
– Jeśli będę dalej próbował, wyczerpię akumulatory – powiedział zniechęcony. – Nie mamy wystarczającego ciągu, żeby wydobyć się spod śmigła.
Summer wiedziała, że jej brat gorączkowo myśli. Nie po raz pierwszy utknęła z Dirkiem pod wodą i jego obecność ją uspokajała. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej omal nie zginęli w pobliżu raf Navidad Bank, kiedy potężny huragan zepchnął ich podwodną bazę badawczą do wąwozu na dnie morza. Przed powolną śmiercią z braku tlenu uratowali ich w ostatniej chwili ojciec i Al Giordino. Ale teraz obaj byli tysiąc mil morskich stąd.
Z mroku zaczęły szeptać głosy przeszłości. Martwa załoga 1-411 zdawała się wołać do Dirka i Summer, żeby dołączyli do niej w zimnej, mokrej mogile trzysta metrów pod powierzchnią morza. Cichy okręt podwodny sprawiał makabryczne wrażenie. Summer przechodziły ciarki po plecach. Wzburzona woda wokół nich uspokoiła się i znów mogli spojrzeć w głąb hangaru. Summer nie mogła się uwolnić od myśli, że są w stalowym grobowcu dzielnych marynarzy cesarskiej floty. W końcu zdołała się pozbyć upiornych wizji i skoncentrować na obecnej sytuacji.
– Ile czasu nam zostało? – spytała.
Dirk zerknął na rząd wskaźników obok siebie.
– Wszystko będzie dobrze, dopóki nie siądą akumulatory i nie przestaną działać oczyszczacze powietrza. Za trzy godziny nie będziemy mieli światła, za cztery zabraknie nam tlenu. Lepiej skontaktujmy się z „Sea Roverem".
Summer włączyła radio i wywołała Ryana, ale odpowiedziała jej cisza. Po kilku próbach w jej słuchawkach rozległ się niewyraźny głos pierwszego oficera.
– „Starfish, tu „Sea Rover". Nie słyszymy was. Powtórzcie. Odbiór.
– Nasz sygnał najwyraźniej blokują grodzie okrętu – powiedział Dirk. – My ich słyszymy, ale oni nas nie.
– Będę próbowała dalej, może coś złapią.
Summer nadawała przez dziesięć minut. Mówiła głośno i wyraźnie, ale wciąż odbierała tę samą odpowiedź Ryana.
– To na nic. Nie słyszą nas. Jesteśmy zdani na siebie – stwierdziła w końcu z rezygnacją.
Dirk zaczął wyłączać wszystkie niepotrzebne urządzenia elektroniczne, żeby oszczędzać akumulatory. Sięgnął do wyłącznika zasilania „Snoopy'ego" i się zawahał.
– Co ty na to, żebyśmy wzięli „Snoopy'ego" na spacer?
– Wpłynęliśmy tu, żeby zbadać hangar, więc możemy dokończyć robotę. Jeszcze nie ustaliliśmy, czy na pokładzie jest broń biologiczna, ani nie znaleźliśmy dowodu, że ktoś ją zabrał.
– Właśnie – odrzekł Dirk i uruchomił napęd ROV-a. Uwolnił mały pojazd z uchwytu, przeprowadził nad leżącym śmigłem i uniósł na wysokość wzroku tuż przed „Starfishem". Na wprost, w kierunku kiosku okrętu, ciągnął się długi, ciemny hangar. Dirk skierował tam „Snoopy'ego".
Oboje przenieśli wzrok z oświetlonego ROV-a za kopułą kokpitu na monitor. Obserwowali obraz z kamery „Snoopy'ego", gdy oddalał się od „Starfisha". Początkowo hangar wydawał się pusty, ale kiedy „Snoopy" wpłynął głębiej, zaczęły się pojawiać obiekty pokryte mułem.
– Zapasowy silnik do samolotu – powiedział Dirk na widok długiego metalowego bloku.
Summer wskazała na ekranie szafki wystające ze ścian hangaru.
– Założę się, że są tam narzędzia i części zamienne.
– Gdzieś na pewno jest podnośnik – dodał z żalem Dirk, wiedząc, że nie będą mogli wykorzystać żadnego narzędzia do uwolnienia się z pułapki.
W polu widzenia ukazały się wiszące metalowe płaty. Dirk rozpoznał usterzenie pionowe i poziome samolotu. Skierował „Snoopy'ego" w bok i zobaczyli, że to opuszczony ogon hydroplanu Aichi M6A1 Seiran.
– O kurczę – mruknęła Summer, zaskoczona wielkością i dobrym stanem dwumiejscowego bombowca. – Nie do wiary, że zmieścił się tu taki samolot.
Dirk poprowadził „Snoopy'ego" wzdłuż hydroplanu, żeby przyjrzeć się maszynie. Skrzydła były umocowane do kadłuba, ale złożone w kierunku ogona jak u kaczki. Pod warstwą mułu widniały czerwone japońskie oznaczenia wymalowane na ich końcach.
– Zadziwiające, że samoloty mogły operować z okrętu podwodnego -powiedziała Summer.
– Wytaczali kadłub z hangaru na pokład dziobowy, podnosili ogon, montowali skrzydła i pływaki i wystrzeliwali hydroplan z katapulty. Doświadczonej czteroosobowej ekipie zajmowało to niecałe pół godziny.
– Całe szczęście, że okręty typu Sen toku nie pojawiły się wcześniej – odrzekła Summer.
Dirk skierował „Snoopy'ego" do dalszej części hangaru. Kiedy ROV mijał kadłub samolotu, kamera pokazała dwa wielkie pływaki przypięte do drewnianych palet na pokładzie. Strumień wody za pędnikami „Snoopy'ego" poderwał warstwę mułu z jednego pływaka. Zobaczyli zielony wierzch i szary spód. Takie same barwy ochronne miały skrzydła i kadłub.
Za pływakami ciągnęła się pusta przestrzeń. ROV wpłynął do oddzielnego pomieszczenia. Prowadzony wprawną ręką Dirka „Snoopy" – zgodnie ze swoją nazwą – badał każdy obiekt niczym pies gończy. Z ciemności wyłoniły się stojaki z torpedami lotniczymi. Na każdym leżały cztery sztuki. Ważyły po pięćset dziewięćdziesiąt kilogramów i były dużo mniejsze od masywnych torped, które spoczywały pod pokładem.
Dirk i Summer wpatrywali się w monitor, szukając wzrokiem dodatkowej amunicji. Bez skutku. Dirk odwrócił głowę i zauważył, że Summer zerka na zegarek. Czas uciekał.
– Szukamy dalej – powiedział, starając się nie myśleć o nieuniknionym. – Tu powinien być przynajmniej jeszcze jeden samolot.
ROV wpłynął do następnej części hangaru. Po chwili ukazał się ogon i kadłub drugiego kompletnego seirana ze złożonymi skrzydłami. Dalej stały pływaki przypięte linami do pokładu. Na ścianach wisiały szafki narzędziowe, za nimi było pusto. W końcu „Snoopy" uderzył w ogromny okrągły właz, który prowadził na pokład dziobowy.
– To wszystko – stwierdził ponuro Dirk. – Zbadaliśmy cały hangar. Nie ma tu żadnych bomb. Tylko torpedy.
Summer przez chwilę zagryzała wargi.
– Nigdzie nie było śladów wtargnięcia do wraku. Mułu też nikt ostatnio nie poruszył. Może bomby zniszczył wybuch torpedy?
– Możliwe – odparł Dirk. – Ale jest tu jeszcze jedno pomieszczenie, do którego możemy zajrzeć.
Skierował „Snoopy'ego" z powrotem do „Starfisha", zwijając wiszący luźno kabel zasilający. Dirk przeklinał w duchu ich pecha. Był zły, że nie znaleźli bomb. Kiedy ROV minął kadłub drugiego samolotu i zbliżył się do pływaków pierwszego, Summer wbiła wzrok w monitor.
– Zaczekaj chwilę – powiedziała do brata.
Dirk zatrzymał ROV-a.
– Co jest?
– Przyjrzyj się tym pływakom. Widzisz coś dziwnego?
Dirk patrzył chwilę na ekran, potem pokręcił głową.
– Tamte na końcu hangaru są przyczepione bezpośrednio do pokładu, a te do palet – wyjaśniła Summer.
Dirk spojrzał na monitor i zmarszczył brwi. Pływaki stały na drewnianych platformach wysokości około sześćdziesięciu centymetrów. Skierował ROV-a wzdłuż podstawy jednego pływaka, potem unieruchomił pojazd obok palety. Obrócił go i na kilka sekund dał pełną moc, żeby pędniki usunęły osad. Odwrócił ROV-a z powrotem i zaczekał, aż opadnie chmura mułu. Po chwili zobaczyli odsłonięty fragment platformy. Mieli przed sobą drewnianą skrzynię. Wyglądała na mahoniową. Dirk przyjrzał się jej uważnie.
– Na Boga, to musi być to!
– Jesteś pewien? – spytała Summer.