– Kto obsługuje ten dźwig, do cholery? – warknęła Summer. – Nie wiedzą, że mamy tu dwie bomby?
Dirk wyjrzał przez kopułę kokpitu.
– Czeka na nas dziwny komitet powitalny.
Na wprost nich Azjata w czarnym stroju paramilitarnym celował z pistoletu w brzuch kapitana Morgana. Dirk popatrzył na jego długie obwisłe wąsy i krzywe żółte zęby odsłonięte w złowrogim uśmiechu. Potem spojrzał w jego czarne oczy. Dostrzegł w nich okrucieństwo i całkowitą obojętność. To były oczy zabójcy.
Summer wstrzymała oddech na widok Morgana. Miał zabandażowane lewe udo, strużki zakrzepłej krwi na łydce, opuchnięty policzek i podbite oko, a z jego rozciętej wargi krew kapała na koszulę. Ale nie okazywał strachu.
Przed kopułą „Starfisha" pojawili się dwaj komandosi. Wymachiwali AK-74, pokazując Dirkowi i Summer, żeby wysiedli. Kiedy oboje wydostali się z pojazdu, zaprowadzono ich pod lufami do Morgana i Tongju.
– Pan Pitt – powiedział Tongju. – Miło, że pan do nas dołączył.
– Chyba nie miałem przyjemności pana poznać – mruknął Dirk.
Tongju lekko skłonił głowę.
– Jestem tylko skromnym sługą Japońskiej Czerwonej Armii, moje nazwisko nie ma więc znaczenia – odrzekł uprzejmie i uśmiechnął się.
– Nie wiedziałem, że ktoś z tego klubu pomyleńców pozostaje na wolności.
Tongju nadal się uśmiechał. Nie drgnął mu żaden mięsień twarzy.
– Macie piętnaście minut na wymianę akumulatorów w pojeździe głębinowym i przygotowanie się do wydobycia dwóch ostatnich bomb.
– Obie są uszkodzone i w kawałkach – skłamał Dirk. Starał się gorączkowo ułożyć plan działania.
Tongju uniósł pistolet wycelowany w brzuch Morgana i przystawił lufę do prawej skroni kapitana.
– Macie czternaście minut. Potem zastrzelę jego i was – ostrzegł, nie przestając się uśmiechać.
Dirk popatrzył na szaleńca. Miał ochotę rzucić się na niego. Powstrzymał go delikatny dotyk dłoni Summer na ramieniu.
– Chodź, mamy mało czasu – powiedziała i pchnęła go lekko w stronę wózka z akumulatorami.
Morgan spojrzał na Dirka i skinął głową. Zmagając się z uczuciem bezradności, Dirk zaczął przenosić akumulatory do „Starfisha". Nie spuszczał z oka dowódcy komandosów.
Kiedy przygotowywali pojazd do ostatniego zanurzenia, przyprowadzono pod lufami jeszcze kilku członków załogi i kazano im wejść do ładowni. Summer zauważyła przerażone miny dwóch laborantów, gdy brutalnie popychano ich do włazu.
Dirk i Summer wymienili akumulatory w dwanaście minut. Nie mieli już czasu na kontrolę systemów.
Tongju przeszył wzrokiem dwoje Amerykanów, którzy górowali nad nim wzrostem.
– Wydobędziecie bomby i wrócicie na statek. Macie półtorej godziny. Tylko bez żadnych głupstw, bo poniesiecie poważne konsekwencje.
– Na pańskim miejscu martwiłabym się raczej o to, jakie wy poniesiecie konsekwencje za porwanie rządowego statku – wyrzuciła z siebie Summer.
– Żadnych, bo ten statek zniknie bez śladu – odparł Tongju z uśmiechem.
Nim zdążyła odpowiedzieć, odwrócił się na pięcie i odszedł. Zastąpili go dwaj komandosi, którzy wycelowali w rodzeństwo karabiny szturmowe.
– Chodźmy, siostro – mruknął Dirk. – Nie ma sensu dyskutować z psychopatą.
Dirk i Summer znów usadowili się w kokpicie „Starfisha" i operator dźwigu szarpnął ich brutalnie do góry. Kiedy byli w powietrzu, Dirk zobaczył przez kopułę kabiny, że komandosi wpychają Morgana do ładowni. Azjata na dźwigu uniósł masywną pokrywę włazu i ułożył na miejscu. Cała załoga została uwięziona pod pokładem. „Starfish" opadł gwałtownie do basenu wodującego i odczepiono hak.
– On chce zatopić „Sea Rovera" – powiedział Dirk, kiedy zaczęli powolne zanurzenie.
– Z załogą zamkniętą w ładowni? – Summer z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Tak – odrzekł Dirk ponuro. – I nie mamy sposobu na wezwanie pomocy.
– Niestety. Podwodny system łączności do niczego się nie przyda, a na powierzchni nasz sygnał miałby za mały zasięg. Dotarłby najwyżej do kilku chińskich rybaków.
– Albo do kablowca, który pewnie jest statkiem wsparcia tych typów – dodał Dirk.
– Nasz wywiad nie docenił Japońskiej Czerwonej Armii – powiedziała Summer. – Ci faceci nie wyglądają na ekstremistów z dynamitem przypasanym do pleców.
– Nie. Sprawiają wrażenie dobrze wyszkolonych zawodowych żołnierzy. Ktokolwiek stoi za tą operacją, zna się na rzeczy i ma odpowiednie fundusze.
– Ciekawe, co chcą zrobić z bombami?
– Może planują zamach w Japonii? Nie, to mało prawdopodobne. Wydaje mi się, że planują coś na znacznie większą skalę. Ale nie mam pojęcia, co.
– Na razie mamy inny problem. Trzeba uratować naszą załogę.
– Naliczyłem ośmiu komandosów, ale bez wątpienia jest ich więcej. Nie pokonamy ich kilkoma śrubokrętami – odparł Dirk, sprawdzając zawartość skrzynki narzędziowej zamontowanej za jego fotelem.
– Będziemy musieli uwolnić część załogi, żeby nam pomogła.
– Dobry pomysł, ale jak otworzyć ładownię? Wątpię, żeby nasi przyjaciele w czerni pozwolili mi wejść na dźwig i odsunąć pokrywę.
– Może jest jakieś inne wyjście z ładowni? – zastanawiała się Summer.
– Nie – odparł Dirk. – Ładownię oddziela od śródokręcia basen wodujący.
– Wydaje mi się, że Ryan przeciągał kabel zasilający inną drogą niż przez właz.
Dirk pomyślał chwilę i coś sobie przypomniał.
– Masz rację. W przegrodzie jest mały wywietrznik. Tuż za basenem wodującym. Służy do wypuszczania szkodliwych oparów, gdy w ładowni są przechowywane chemikalia. Na pewno zmieści się w nim człowiek, ale problem w tym, że jest zamknięty od zewnątrz.
– Więc trzeba go otworzyć – powiedziała Summer.
Przeanalizowali kilka możliwości i w końcu ułożyli plan. Wymagał dobrej koordynacji, umiejętności i odwagi. Ale przede wszystkim szczęścia.
27
Dirk i Summer wyobrażali sobie w ponurym milczeniu, jak „Sea Rover" idzie na dno z całą załogą uwięzioną w ładowni. Gdy z ciemności wyłonił się 1-411, przestali snuć makabryczne wizje. Czas uciekał i musieli zabrać się do wydobycia dwóch ostatnich bomb.
Dirk wprowadził „Starfisha" do hangaru. Summer zaczęła manipulować mechanicznymi ramionami, a on obserwował na monitorze obraz z kamery wideo, która rejestrowała całą operację. Kiedy Summer ostrożnie podniosła pierwszą bombę i ułożyła w siatkowym koszu, włączył zasilanie „Snoopy'ego" i chwycił jego stery. Wypuścił ROV-a kawałek do przodu, obrócił o sto osiemdziesiąt stopni, oparł dziobem o płozy „Starfisha" i dał pełną moc. Mały pojazd nie mógł nigdzie popłynąć, ale strumień wody za jego pędnikami poderwał do góry chmurę osadu. Widoczność przed „Starfishem" spadła do zera.
– Co ty wyrabiasz? – zawołała Summer i unieruchomiła manipulatory.
– Zaraz zobaczysz – odrzekł. Sięgnął do sterowników Summer, poruszył nimi i wyłączył napęd ROV-a. Minęły dwie minuty, zanim woda znów zrobiła się przejrzysta i Summer mogła wrócić do pracy.
– Zamierzasz powtórzyć tę sztuczkę? – spytała, ułożywszy w koszu ostatnią bombę.
– Czemu nie? – znów włączył napęd ROV-a i jeszcze raz zmącił wodę przed obiektywem kamery.
Gdy odzyskali widoczność, wycofał pojazd głębinowy z okrętu i zaczęli się wznosić. W połowie drogi na górę zamienili się miejscami – Summer przejęła stery „Starfisha", Dirk obsługę manipulatorów.
– Podnoś nas – polecił. – Jak tylko postawią nas na pokładzie, musisz odwrócić ich uwagę.
Uruchomił lewe mechaniczne ramię, uniósł i wyprostował poziomo na całą długość. Sterczało teraz przed „Starfishem" jak lanca.
Wkrótce pojawiły się światła basenu wodującego. Summer skierowała „Starfisha" do otworu w dnie statku. Rozległ się metaliczny dźwięk haka i dźwig wyłowił pojazd głębinowy z wody. Summer spojrzała na Tongju i jego komandosów. Kątem oka dostrzegła, że Dirk obserwuje ruch pojazdu głębinowego i delikatnie poprawia ustawienie lewego manipulatora. Gdy niedoświadczony operator dźwigu opuścił ich na pokład, Dirk pchnął do oporu sterowniki mechanicznego ramienia. Chwytak manipulatora znieruchomiał blisko przegrody rufowej. Metr dalej był zamknięty wywietrznik ładowni.