– Kolega na dźwigu dobrze się spisał – mruknął Dirk.
– Czas na przedstawienie – odrzekła Summer.
Szybko zdjęła kombinezon. Pod spodem miała luźny T-shirt i skąpe bikini. Sięgnęła pod koszulkę, rozpięła górę kostiumu kąpielowego i zrzuciła na podłogę. Chwyciła dół T-shirta i związała nad pępkiem. Naprężony materiał uwydatnił jej pełny biust. Dirk pomógł jej otworzyć właz i natychmiast wrócił do sterowników manipulatora. Summer wyłoniła się z pojazdu.
Tongju rozmawiał z operatorem dźwigu, stojąc tyłem do „Starfisha". Summer podeszła do najbliższego komandosa, który gapił się na jej ciało.
– Zabieraj łapy, ty świnio! – wrzasnęła i wymierzyła mu taki policzek, że prawie się przewrócił. Po ataku na komandosa wszyscy spojrzeli w jej kierunku.
Wszyscy z wyjątkiem Dirka. Korzystając z zamieszania, uruchomił mechaniczne ramię i sięgnął chwytakiem do rygla na pokrywie wywietrznika. Przestawił go na pozycję otwarcia, cofnął manipulator i wyłączył zasilanie. Potem wysiadł z pojazdu i stanął swobodnie obok.
Tongju podszedł do Summer.
– O co chodzi? – wycedził, celując glocka w jej brzuch.
– Ten zboczeniec mnie napastował – wskazała kciukiem spoliczkowanego komandosa.
Tongju obrzucił go stekiem wyzwisk. Mężczyzna skulił się ze strachu. Tongju odwrócił się z powrotem do Summer i Dirka, który teraz stał za plecami siostry.
– Wracajcie do pojazdu – rozkazał i machnął lufą w kierunku „Starfisha".
– Jezu, człowiek nie może nawet rozprostować kości – poskarżył się Dirk, jakby to było jego największym zmartwieniem.
Idąc do „Starfisha", zauważyli, że japoński kablowiec podpływa do burty „Sea Rovera". „Baekje" był niewiele dłuższy od statku NUMA, ale miał znacznie wyższą nadbudowę i zdawał się górować nad „Sea Roverem" jak wieża. Ledwie się zbliżył, wielki dźwig na jego pokładzie rufowym obrócił się i nad statkiem NUMA zawisła pusta paleta kołysząca się leniwie na wietrze. Opuszczono ją na pokład obok pojazdu głębinowego. Dirk i Summer obserwowali z kokpitu „Starfisha", jak trzej komandosi w czerni wytaczają z pomocniczego laboratorium „Sea Rovera" kilka kontenerów i ustawiają je na palecie. W każdym była bomba umieszczona w wyściełanym pokrowcu.
Operator dźwigu „Baekje" przeniósł ładunek na japoński statek. Powtarzał tę czynność kilka razy, aż wszystkie bomby znalazły się na kablowcu. Na pustą paletę weszła pierwsza grupka komandosów. Potem dźwig zabrał następnych. Spod pokładu wyłonił się jeden z Azjatów i powiedział coś do Tongju. Ten uśmiechnął się, wskazał pojazd głębinowy i wydał jakiś rozkaz. Hak dźwigu odczepiono od palety i umocowano do „Starfisha".
– Chyba zmieniamy środek transportu – powiedział Dirk, kiedy lina się naprężyła.
Tym razem pojazd głębinowy uniósł się w powietrze bez szarpnięcia. Dirk uruchomił mechaniczne ramię i trzy razy zastukał chwytakiem w przegrodę rufową. Dźwig przeniósł ich nad wodą i postawił na wysokim tylnym pokładzie „Baekje". Gdy wyszli z kokpitu, dwaj uzbrojeni ludzie pchnęli ich lufami w stronę relingu.
– Zaczynam mieć dosyć takiej gościnności – mruknął Dirk.
– Założę się, że bez broni czują się nadzy – odrzekła Summer.
Patrzyli, jak paleta przenosi pozostałych komandosów. Tongju był w ostatniej grupie.
– Czy mi się zdaje, czy „Sea Rover" ma większe zanurzenie? – spytała z niepokojem Summer.
Dirk przyjrzał się uważnie statkowi.
– Masz rację. Musieli otworzyć zawory odpływowe w zęzie. I przechyla się na sterburtę.
Paleta z Tongju dotarła do „Baekje". Dowódca komandosów zeskoczył lekko na pokład i podszedł do dwójki więźniów.
– Pożegnajcie się z waszym statkiem – powiedział obojętnie.
– W ładowni są zamknięci ludzie, ty morderco! – krzyknęła Summer.
Ruszyła na Tongju. Wyszkolony zabójca zareagował instynktownie, wyrzucając przed siebie prawą nogę. Summer dostała w splot słoneczny i upadła na plecy. Tongju miał szybki refleks, ale nie zdążył się obronić przed błyskawicznym atakiem Dirka. Lewy sierpowy Amerykanina trafił go w prawą skroń. Zamroczony Azjata opadł na jedno kolano. Komandosi natychmiast rzucili się na Dirka. Dwaj chwycili go za ręce, trzeci wbił mu kolbę karabinu w brzuch.
Tongju otrząsnął się i wstał. Podszedł do Dirka, przysunął twarz do jego twarzy i wycedził:
– Skończysz tak jak twoja załoga. Z przyjemnością na to popatrzę.
Odwrócił się i odszedł.
Komandosi zawlekli Dirka i Summer pod pokład. Poprowadzili ich wąskim korytarzem i wepchnęli do małej kajuty. Zaryglowali drzwi od zewnątrz i zostawili dwóch wartowników.
Dirk i Summer szybko doszli do siebie po ciosach. Przecisnęli się między dwoma kojami i wyjrzeli przez bulaj.
– „Sea Rover" ma coraz większe zanurzenie – powiedziała z przerażeniem Summer.
Statek badawczy wciąż stał przy burcie „Baekje". Woda powoli podchodziła do krawędzi nadburcia. Na pokładach nie było żywej duszy. „Sea Rover" wyglądał jak tonący okręt widmo. Dirk i Summer poszukali wzrokiem ruchu na rufie za basenem wodującym, ale nikogo nie zobaczyli.
Dirk zaklął.
– Albo zaryglowali wywietrznik, albo Morgan nie może się do niego dostać.
– Albo nie wie o jego istnieniu – wyszeptała Summer.
Usłyszeli dudnienie silników i poczuli pod stopami wibracje. Kablowiec odbił wolno od statku NUMA. Przedświt nie rozjaśnił jeszcze czarnego nocnego nieba, więc po kilku minutach „Sea Rover" stał się tylko niewyraźną plamą migoczących świateł.
Dirk i Summer wytężali wzrok, gdy „Baekje" oddalał się coraz bardziej od „Sea Rovera". W końcu migoczące światła rozpłynęły się na horyzoncie i przestali widzieć swój statek.
28
– Panie dyrektorze, straciliśmy kontakt z „Sea Roverem".
Rudi Gunn podniósł wolno wzrok i spojrzał zza biurka na zdenerwowanego analityka wsparcia terenowego NUMA, który stał przed nim.
– Kiedy? – zapytał.
– Łączność urwała się trzy godziny temu. Sygnał GPS, który wskazywał, że nie zmienili pozycji na Morzu Wschodniochińskim, zanikł dwadzieścia minut temu.
– Wzywali pomoc?
– Nie.
Mimo dziesięcioletniego stażu pracy w NUMA analityk czuł się wyraźnie nieswojo w roli tego, kto przynosi dyrektorowi złą wiadomość.
– A co z okrętem wojennym? Miał ich eskortować.
– Marynarka odwołała swoją fregatę, zanim „Sea Rover" wyszedł z portu w Osace, bo okręt musiał wziąć udział we wspólnych manewrach morskich z Tajwańczykami.
– Wspaniale! – wykrzyknął Gunn.
– Poprosiliśmy Narodowe Biuro Zwiadowcze o obraz satelitarny tamtego rejonu. Powinniśmy coś mieć w ciągu godziny.
– Trzeba natychmiast wysłać samolot poszukiwawczo-ratowniczy – warknął Gunn. – Skontaktujcie się z lotnictwem i marynarką. Sprawdźcie, kto jest bliżej, i niech ruszają. Szybko!
– Tak jest, panie dyrektorze – odpowiedział analityk i prawie wybiegł z gabinetu szefa.
Gunn zastanowił się nad sytuacją. Statki badawcze NUMA miały najnowszy sprzęt do łączności satelitarnej. Nie znikały bez śladu. Na „Sea Roverze" pływała jedna z najbardziej doświadczonych i kompetentnych załóg w całej flocie NUMA. Gunn obawiał się, że Dirk miał rację. Ktoś prowadził operację na wielką skalę, żeby zdobyć broń biologiczną, która była na pokładzie 1-411.
Gunn podniósł słuchawkę telefonu.
– Darla, połącz mnie z wiceprezydentem – polecił sekretarce.
Kapitan Robert Morgan nie był człowiekiem, który łatwo się poddaje. Ignorował roztrzaskaną kość udową i złamaną kość policzkową, jakby został ledwie draśnięty. Kiedy wepchnięto go do ładowni, szybko zaprowadził porządek wśród zszokowanej załogi. Kilka sekund później nad ich głowami opadła stalowa pokrywa włazu i w pomieszczeniu zapanowała całkowita ciemność. Wilgotne powietrze było przesycone zapachem oleju napędowego. Rozległy się przerażone szepty.
– Bez paniki – zagrzmiał Morgan. – Ryan, jesteś tu?