Dopiero o ósmej następnego ranka Catherine wróciła do siebie. Przyszła już ranna poczta. Właścicielka domu, pani Hodges, zawsze wsuwała ją pod drzwi. Catherine schyliła się, zebrała ją, podarła i natychmiast wrzuciła trzy koperty do kosza na śmiecie w kuchni. Nie musiała czytać tych listów, gdyż sama je napisała i wysłała z trzech różnych punktów Londynu. W innych okolicznościach nie otrzymywałaby żadnej prywatnej korespondencji, gdyż nie miała w Anglii ani przyjaciół, ani rodziny. Ponieważ jednak dziwnie by wyglądało, gdyby młoda, śliczna i wykształcona kobieta w ogóle z nikim nie korespondowała, a pani Hodges była dość wścibska, Catherine wdała się w te skomplikowane manewry.

Przeszła do łazienki i odkręciła kurki nad wanną. Ciśnienie było niskie, woda więc płynęła słabiutkim strumieniem. Dobrze, że chociaż gorąca. Po suchym lecie i jesieni odczuwało się brak wody; rząd groził, że i ona będzie racjonowana. Parę ładnych minut potrwa, nim wanna się napełni.

W chwili angażu Catherine Blake właściwie nie mogła stawiać żadnych warunków, ale w jednej sprawie nie ustąpiła: zażądała sum, które jej umożliwią wygodne życie. Wychowała się w dużych, przestronnych domach i wiejskich rezydencjach, oboje jej rodzice pochodzili z wyższych sfer. Dlatego też z góry wykluczała, że miałaby przemieszkać czas wojny w jakimś obskurnym pensjonacie, dzieląc łazienkę z szóstką innych gości. Oficjalnie podawała się za wojenną wdowę z porządnej rodziny o przyzwoitych dochodach i mieszkanie doskonale odzwierciedlało ten wizerunek: skromne acz wygodne pokoje w wiktoriańskiej kamienicy w Earl's Court.

Salon, skromnie urządzony, był przytulny, choć postronną osobę uderzyłby całkowity brak elementów osobistych. Nie stały tu żadne fotografie, żadne pamiątki. Poza tym oddzielna sypialnia z wygodnym podwójnym łóżkiem, kuchnia wyposażona we wszystkie nowoczesne udogodnienia i łazienka z dużą wanną.

Mieszkanie miało też inne zalety, których nie brałaby pod uwagę przeciętna Angielka. Znajdowało się na najwyższym piętrze, skąd walizkowe radio stosunkowo dobrze odbierało komunikaty z Hamburga. A z dużego wiktoriańskiego okna rozciągał się widok na ulicę.

Catherine przeszła do kuchni i wstawiła wodę na kuchenkę. Praca w szpitalu pochłaniała mnóstwo czasu i sił, lecz była niezbędna dla utrzymania pozorów. Każdy starał się choćby w minimalnym stopniu wspierać ojczyznę. Podejrzanie by wyglądało, gdyby młoda, zdrowa kobieta bez rodziny nie wspomagała wysiłków wojennych. Podjęcie pracy w fabryce zbrojeniowej było ryzykowne: jej sfabrykowana tożsamość mogłaby nie wytrzymać zbyt wnikliwego sprawdzania, a wstąpienie do żeńskiej formacji wojskowej w ogóle nie wchodziło w rachubę. Działalność wolontariuszki stanowiła idealne rozwiązanie. Szpitale rozpaczliwie potrzebowały pomocy. We wrześniu 1940 roku Catherine zgłosiła się do pogotowia i jeszcze tego samego wieczoru rozpoczęła pracę. Zajmowała się rannymi w szpitalu Świętego Tomasza, a podczas nalotów rozdawała w kolejce podziemnej książki i herbatniki. Z pozoru wydawała się uosobieniem młodej Angielki, włączonej w patriotyczne dzieło.

Czasem chciało jej się śmiać.

Czajnik zagwizdał. Wróciła do kuchni przyszykować herbatę. Jak wszyscy londyńczycy uzależniła się od herbaty i papierosów. Odnosiło się wrażenie, że cały kraj żyje taniną oraz tytoniem, a Catherine pod tym względem nie odbiegała od normy. Wykorzystała już swój przydział mleka w proszku i cukru, więc wypiła herbatę bez dodatków. W takich chwilach jak ta marzyła o mocnej, gorzkiej kawie z rodzinnych stron i o kawałku słodkiego berlińskiego ciasta.

Dopiła pierwszą filiżankę i nalała sobie następną. Marzyła jej się kąpiel, łóżko i sen całą dobę, ale czekała ją praca i nie mogła sobie na to pozwolić. Gdyby poruszała się po Londynie jak zwykła kobieta, wróciłaby do domu godzinę wcześniej. Przejechałaby metrem przez cały Londyn i wysiadła na przystanku Earl's Court. Ale Catherine nie poruszała się po Londynie jak zwykła kobieta. Pojechała kolejką, następnie autobusem, potem taksówką i znowu autobusem. Z autobusu wysiadła przed swoim przystankiem i ostatnie kilkaset metrów przeszła pieszo, nieustannie sprawdzając, czy ktoś jej nie śledzi. Kiedy wreszcie znalazła się w domu, była przemoczona do nitki, ale pewna, że nikt za nią nie podążał. Po ponad pięciu latach niektórych agentów może by i ogarnęło lenistwo. Nie Catherine. Między innymi dlatego przeżyła, podczas gdy innych aresztowano i stracono.

Przeszła do łazienki i przebrała się przed lustrem. Była wysoka i umięśniona. Latom intensywnej jazdy konnej i polowania zawdzięczała znacznie lepszą kondycję od kondycji większości kobiet i wielu mężczyzn. Miała szerokie ramiona, ręce gładkie i silne, niczym u posągu. Piersi pełne i kształtne, brzuch płaski i jędrny. Jak prawie wszyscy podczas wojny straciła na wadze. Rozpięła spinkę, która przytrzymywała gładki pielęgniarski koczek i włosy kaskadą rozsypały się jej na ramiona, okalając twarz i podkreślając intensywnie niebieskie oczy – oczy koloru pruskiego jeziora, jak często mawiał jej ojciec – i wyraziste kości policzkowe, dziedzictwo po niemieckich, nie angielskich przodkach. Urody dopełniał smukły nos i pełne, zmysłowe wargi.

Jak tak popatrzeć – pomyślała – ciągle jeszcze jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, Catherine Blake.

Położyła się w wannie, nagle czując się ogromnie samotna. Vogel ją przed tym ostrzegał, ale nigdy sobie nie wyobrażała, że samotność okaże się tak dotkliwa. Czasem nawet nękała ją bardziej niż strach. Pomyślała, że może by było lepiej rzeczywiście znaleźć się całkiem samej na bezludnej wyspie czy szczycie góry niż być zmuszoną tak żyć w otoczeniu ludzi.

Od czasu tamtego chłopca w Holandii nie pozwoliła sobie na kochanka. Brakowało jej mężczyzn, tęskniła za seksem, ale potrafiła się obejść bez jednego i drugiego. Podobnie jak każde inne uczucie, pożądanie umiała włączyć lub wyłączyć, jakby zapalała lub gasiła lampkę. Poza tym w jej zawodzie mężczyźni stanowili utrudnienie. Często popadali w obsesję na jej punkcie. Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś chory z miłości typek grzebał w jej przeszłości.

Catherine wykąpała się i wyszła z wanny. Szybko rozczesała wilgotne włosy i włożyła szlafrok. Przeszła do kuchni i otworzyła drzwi do spiżarni. Na półkach nie stało nic, tylko radio walizkowe na samej górze w głębi. Zdjęła je, przeniosła do salonu i postawiła przy oknie, gdzie był najlepszy odbiór. Otworzyła pokrywę i włączyła radiostację.

Jeszcze z jednego powodu Catherine nigdy nie wpadła – trzymała się z dala od fal radiowych. Co tydzień włączała odbiornik na dziesięć minut. Jeśli Berlin ma dla niej jakieś rozkazy, to je prześle.

Od pięciu lat nie było nic, tylko szum.

Sama skontaktowała się z Berlinem zaledwie raz, po tamtej nocy, gdy zabiła kobietę w Suffolk i przyjęła nową tożsamość. Beatrice Pymm… Przypomniała sobie ją teraz, ale nie czuła wyrzutów sumienia. Catherine służyła w wojsku, a w czasie wojny żołnierze muszą zabijać. Poza tym nie zamordowała dla przyjemności- to zabójstwo było niezbędne.

Tylko na dwa sposoby szpieg mógł się dostać do Wielkiej Brytanii: nielegalnie – spadochronem albo na łódce; legalnie – jako pasażer statku lub samolotu. Każda z tych metod miała swoje wady. Próba wniknięcia do kraju drogą powietrzną albo morską pociągała za sobą ryzyko. Agent mógł zostać dostrzeżony albo zranić się przy skoku; sama nauka skoku na spadochronie pochłonęłaby dodatkowe miesiące i tak bardzo długiego szkolenia Catherine. Drugiemu sposobowi – legalnemu przekroczeniu granicy – towarzyszyły inne niebezpieczeństwa. Konieczność kontroli paszportowej; jej data i miejsce są odnotowywane. Założono, że po wybuchu wojny MI- 5 z całą pewnością oprze się na tej ewidencji przy szukaniu wywiadowców. Jeśli obcokrajowiec znajdzie się na terenie Wielkiej Brytanii, ale jej nie opuści, MI- 5 spokojnie założy, że to niemiecki agent. Vogel wymyślił na to sposób: przypłynąć do Anglii bezpiecznie statkiem, potem pozbyć się problemu ewidencji przekroczenia granicy, pozbywając się osoby, która ją przekroczyła. Proste, choć kryła się tu jedna trudność: wymagało to ciała. Beatrice Pymm po śmierci stała się Christa Kunst. MI- 5 nie odkryła Catherine, ponieważ wcale jej nie szukała. Angielski wywiad w ogóle nie miał pojęcia o jej istnieniu.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: