— Pierastań… — prašaptała jana.
Ja cichieńka vyzvaliŭ ruku z-pad jaje ščaki, ustaŭ i pačaŭ spiešna apranacca. Chery siadzieła na łožku i pazirała na mianie.
— Dzie tvaje rečy? — spytaŭsia ja i adrazu ž paškadavaŭ pra heta.
— Maje rečy?
— Niaŭžo ŭ ciabie tolki adna sukienka?
Zaraz heta była ŭžo hulnia. Ja imknuŭsia trymacca budzionna, svabodna, byccam my rasstalisia tolki ŭčora, nie, byccam my naohul nikoli nie razłučalisia. Chery ŭstała, znajomym lohkim i mocnym rucham papraviła sukienku. Maje słovy zaintryhavali Chery, ale jana pramaŭčała. Tolki ciapier jana ŭvažliva ŭsio ahledzieła i, vidać, zdziŭlenaja paviarnułasia da mianie.
— Nie viedaju, — pramoviła jana biezdapamožna, — mahčyma, u šafie?.. — dadała Chery i adčyniła dzviery.
— Nie, tam tolki kambiniezony, — adkazaŭ ja.
Ja znajšoŭ kala rukamyjnika elektrabrytvu i pačaŭ halicca. Staraŭsia nie stać plačyma da dziaŭčyny, kim by jana ni była.
Chery chadziła pa kabinie, zazirała va ŭsie kutki, uhladałasia ŭ iluminatar, narešcie padyšła da mianie i pramoviła:
— Krys, u mianie takoje adčuvannie, byccam niešta zdaryłasia.
I zmoŭkła. Ja vyklučyŭ brytvu i čakaŭ.
— Byccam ja niešta zabyłasia… byccam šmat što zabyłasia. Viedaju… pamiataju tolki ciabie… i… i ničoha bolš.
Ja słuchaŭ jaje, starajučysia nijak nie vyjavić siabie.
— Ja była… chvoraja?
— Nu… možna skazać i tak. Niejki čas ty chvareła.
— Aha, voś, značyć, u čym sprava.
Chery adrazu supakoiłasia. Ja nie mahu pieradać moj stan: kali jana maŭčała, chadziła, siadzieła, usmichałasia, pierakananasć, što pierada mnoj Chery, była macniejšaja za hniatlivuju tryvohu. Pasla mnie znoŭ pačało zdavacca, što heta nie Chery, a tolki jaje sproščany vobraz, zasnavany na niekalkich charakternych słovach, ruchach, žestach. Jana nabliziłasia da mianie amal uščylnuju, upierłasia kułačkami ŭ maje hrudzi i spytałasia:
— Jak u nas z taboj? Dobra ci drenna?
— Cudoŭna, — adkazaŭ ja.
Jana ledź prykmietna ŭsmichnułasia.
— Kali ty tak havoryš, značyć, drenna.
— Što ty, Chery! Viedaješ, darahaja, mnie treba zaraz vyjsci, — chucieńka pramoviŭ ja. — Pačakaj mianie, dobra? A mo ty hałodnaja? — dadaŭ ja i raptam sam zachacieŭ jesci.
— Hałodnaja? Nie. — Jana pakruciła hałavoj, jaje vałasy rassypalisia pa plačach. — Mnie čakać ciabie? Doŭha?
— Z hadzinu… — pačaŭ ja.
— Ja pajdu z taboj, — pierabiła Chery.
— Tabie nielha isci sa mnoj, mnie treba pracavać.
— Ja pajdu z taboj.
Heta była zusim inšaja Chery: taja ŭ padobnych vypadkach nikoli nie nastojvała. Nikoli.
— Dziciatka majo, heta niemažliva…
Jana pazirała na mianie znizu, pasla ŭziała za ruku. Ja pravioŭ dałonniu pa jaje ruce, plačo było pruhkaje i ciopłaje. Zusim nie žadajučy, ja łaščyŭ jaje. Usia maja istota prahnuła jaje, ja chacieŭ jaje nasupierak rozumu, nasupierak usim arhumientam, nasupierak strachu.
Z usiaje siły starajučysia zachavać spakoj, ja paŭtaryŭ:
— Chery, heta niemahčyma, ty pavinna zastacca.
— Nie.
Jak heta prahučała!
— Čamu?
— N-nie… viedaju.
Jana azirnułasia i znoŭ padniała vočy na mianie.
— Ja nie mahu… — pramoviła jana cicha.
— Čamu?!
— Nie viedaju. Nie mahu. Mnie zdajecca… Mnie zdajecca…
Jana z ciažkasciu šukała adkazu, a kali znajšła, to i dla jaje samoj jon prahučaŭ niečakana:
— Mnie zdajecca, što ja pavinna bačyć ciabie… zaŭsiody.
Spakojnaja intanacyja chavała nie pačucci, a niešta zusim inšaje. Ja heta adčuŭ. Zniešnie ŭsio zastavałasia pa-raniejšamu: ja abdymaŭ jaje, hledziačy ŭ vočy, ale pacichu pačaŭ załomvać joj ruki za spinu, nierašučyja ruchi stali ŭpeŭnienymi — ja znajšoŭ svaju metu. Vačyma ja ŭžo šukaŭ, čym možna zviazać jaje.
Jaje łokci, adviedzienyja mnoju nazad, stuknulisia i adnačasova napružylisia z takoj siłaj, jakaja zviała na ništo maje namahanni. Ja zmahaŭsia mo chvilinu. Jana stajała, vyhnuŭšysia nazad, ledź nie kranałasia padłohi. U takim stanoviščy navat atlet nie zdoleŭ by supraciŭlacca. A jana, niapeŭna ŭsmichajučysia, vyzvaliłasia z maich abdymkaŭ, vyprastałasia i apusciła ruki. Tvar jaje navat nie zdryhanuŭsia.
Jaje vočy sačyli za mnoj hetak ža spakojna, z cikaŭnasciu, jak i napačatku, kali ja pračnuŭsia. Jana, vidać, navat nie zaŭvažyła maich adčajnych vysiłkaŭ, vyklikanych prylivam strachu. Zaraz jana stajała abyjakavaja, zasiarodžanaja, krychu zdziŭlenaja, nibyta niečaha čakajučy.
Maje ruki apuscilisia. Ja pakinuŭ jaje pasiarod pakoja i padyšoŭ da palicy la rukamyjnika. Z adčuvanniem, što trapiŭ u nievierahodnuju pastku, ja šukaŭ vyjscia, miarkujučy zrabić usio, što patrabavała situacyja. Kali b niechta spytaŭsia, što sa mnoj stałasia i što ŭsio heta aznačaje, ja nie zdoleŭ by vycisnuć z siabie nivodnaha słova, ale ja pastupova zrazumieŭ: toje, što adbyvajecca na Stancyi z usimi nami, heta nieparyŭnaje cełaje, takoje ž strašnaje, jak i niezrazumiełaje. Adnak u toj momant ja byŭ zaniaty inšym — sprabavaŭ znajsci choć niejki chod, niejkuju ščylinu dla vyratavannia. Ja ŭvieś čas adčuvaŭ na sabie pozirk Chery. Nad palicaj u scianie była maleńkaja aptečka. Ja chutka ahledzieŭ jaje, znajšoŭ słoik sa snatvornymi paraškami i kinuŭ čatyry tabletki — maksimalnuju dozu — u šklanku. Ja navat nie chavaŭ svaje manipulacyi ad Chery, ciažka skazać čamu, ja nie zadumvaŭsia nad hetym. Naliŭ u šklanku haračaj vady i pačakaŭ, pakul tabletki rastvoracca, padyšoŭ da Chery, jakaja ŭsio jašče stajała pasiarod pakoja.
— Ty hnievaješsia? — spytałasia jana cicha.
— Nie. Vypi voś heta.
Nie viedaju, čamu ja ličyŭ, što Chery pasłuchajecca. Sapraŭdy, jana moŭčki ŭziała ŭ mianie šklanku i vypiła jaje załpam. Ja pastaviŭ pustuju šklanku na stolik i sieŭ u kut pamiž šafaj i knižnaj palicaj. Chery niaspiešna padyšła da mianie, usiełasia na padłozie la kresła, jana rabiła heta i raniej, padkurčyła nohi i dobra znajomym rucham adkinuła vałasy nazad. Choć ja ŭžo bolš nie vieryŭ, što heta Chery, usio adno kožny raz, kali ja paznavaŭ jaje pryvyčki, štości sciskała majo horła. Heta było niezrazumieła i strašna, a strašniej za ŭsio toje, što ja i sam pavodziŭ siabie vierałomna, robiačy vyhlad, što prymaju jaje za Chery, ale ž jana sama ličyła siabie Chery, i, zhodna z jaje razumienniem, tut nie było nijakaj chitrasci. Nie mahu rastłumačyć, jak ja zdahadaŭsia, što ŭsio mienavita tak, ale ja byŭ upeŭnieny ŭ hetym, kali naohul jašče mahła isnavać choć niejkaja ŭpeŭnienasć!
Ja siadzieŭ, a dziaŭčyna abapierłasia plačyma na maje kaleni, jaje vałasy kazytali maju ruku. My siadzieli nieruchoma. Niekalki razoŭ ja nieprykmietna paziraŭ na hadzinnik. Minuła paŭhadziny, snatvornaje pavinna padziejničać. Chery niešta cichieńka pramarmytała.
— Što ty skazała? — spytaŭsia ja.
Jana nie adkazała. Ja paličyŭ heta adznakaj jaje sanlivasci, choć — daliboh, u hłybini dušy sumniavaŭsia, što na jaje padziejničaje lakarstva. Čamu? Nie viedaju. Vierahodna, tamu, što takoje vyjscie było b zanadta prostaje.
Jaje hałava pavoli apuskałasia na maje kaleni, ciomnyja vałasy ŭpali na tvar; Chery dychała spakojna, jak čałaviek, jaki spić. Ja nachiliŭsia, kab adniesci jaje na łožak. Nie raspluščvajučy vačej, jana krychu turzanuła mianie za vałasy i hučna rassmiajałasia.
Ja zdrancvieŭ, a jana zalivałasia smiecham i, prymružyŭšy vočy, nazirała za mnoj. Vyraz jaje tvaru byŭ naiŭny i chitry. Ja siadzieŭ nienaturalna prama, ahłušany i biezdapamožny, a Chery chichiknuła jašče raz, prycisnułasia ščakoj da majoj ruki i zmoŭkła.
— Čaho ty smiaješsia? — hłucha spytaŭsia ja.
Jaje tvar znoŭ staŭ niespakojny, zadumlivy. Ja bačyŭ, što jana choča być ščyraj. Chery padniesła palec da nosa i pramoviła, uzdychajučy:
— Sama nie viedaju.
U jaje słovach prahučała ščyraje zdziŭlennie.
— Ja zdajusia tabie idyjotkaj, praŭda? — praciahvała jana. — Niejak raptoŭna mnie… ale i ty dobry… siadziš nasupleny, jak… jak Pielvis…
— Jak chto? — pierapytaŭ ja. Mnie padałosia, što ja drenna pačuŭ.